Artystokracja

Witamy w zakątku artystycznej szlachty internetu~

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

~*Weekly Art Prompt*~

Temat na ten tydzień to Naszyjnik! Zainspirowanymi nim pracami można podzielić się tutaj! :D

#1 06-02-2017 13:30:50

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
Windows 8.1Chrome 54.1.2840.59

Wyobraź sobie~

Wątek na pograniczu zabawy i wyzwania, ląduje tutaj ze względu  na  pewien stopień trudności :P

O co chodzi?

Proste - Dajesz temat zaczynający się od Wyobraź sobie... a w następna osobaw swoim poście pisze pod to krótką historyjkę, fragment można wręcz powiedzieć. Po tekście daje swój temat i kolejna osoba pisze i tak dalej~ :D
Poza podstawowym Wyobraź sobie... są też oczywiście Wyobraź sobie że... oraz pewnie Wyobraź sobie że jesteś... z czego nie wiem jak wy, ale ja jesteś będę pewnie częściej interpretować jako twoja postać jest niż jako ja jestem :P

"Zasady":

1. Nie odpowiadamy na własne posty :P
2. Długość tekstu jest dowolna, jako że "krótki" to pojęcie względne. Przynajmniej jeden akapit tho~ C:
3. Podoba ci się temat, ale nie masz w tej właśnie oto sekundzie czasu, żeby pod niego napisać? Spokojnie, możesz sobie zaklepać miejsce :P
  ~Pod "klep" dajesz temat dla kolejnego użytkownika, żeby zabawa nie umarła w oczekiwaniu na twój tekst :P
  ~Masz tydzień żeby zedytować post i dorzucić swoją historyjkę C:
4. Oczywiście obowiązują nas główne zasady forum, utrzymujemy wszystko SFW i ograniczamy do minimum polskie przekleństwa :P

Swoją drogą to miejsce jest bardziej dla zabawy i żeby rozruszać nasze zmysły pisarskie :P Tak więc można sobie nieco wyjść z comfort zone i testować inne perspektywy czy coś~ Zresztą to już wiecie, kończę przynudzać i zaczynamy! :D

~*Wyobraź sobie że w twoich rękach znajduje się  mała srebrna szkatułka*~


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#2 10-02-2017 21:45:09

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
UnknownFirefox 50.0

Odp: Wyobraź sobie~

"To już jest koniec." Tylko to zdanie mi zostało ze starego życia. Tylko ta myśl odbija mi się od jednej ściany czaszki do drugiej.
Popiół wypełnia każdy centymetr kwadratowy mojego ciała. Jest w oczach, gardle i płucach. Dookoła wirują szarobiałe płatki przeszłości, do której nie ma już odwrotu.
Mrugam oczyma, starając się wpuścić trochę światła do źrenic. To nie jest takie proste, większe kawałki spalonej rzeczywistości wciąż przysłaniają mi obraz, sprawiają ból. Jednak z rogówek zaczynają ciec łzy, dwa strumyki rzeźbią krzywe linie na moich policzkach. Wreszcie się przejaśnia.
Nie sądziłem, że mam w sobie jeszcze jakąś wodę.
Nie widzę wiele, okulary są zapewne przykryte stosami popiołu, roztopione na kałużę metalu i szkła, albo wirują razem z resztą. Wydaje mi się jednak, że aż po horyzont ciągną się góry i doliny szarobiałego pyłu, na które nieustannie pada taki sam nibyśnieg.
Poruszam głową, wywołując lawinę sypiącą się z włosów. Nie wiem, jak ocalały, podobnie jak ubranie. Wydaję się być nienaruszony, może poza okularami. I popiołem. Wypełniającym mnie, niczym trociny, popiołem.
Ruszam palcami. Wciąż mam w nich czucie. Powoduje to ogromny ból, najchętniej bym krzyknął albo gwałtownie się poruszył, ale jestem w za dużym szoku. Staram się zapomnieć o bólu, ale to nie takie proste. Zamiast tego opuszczam spojrzenie na dłonie. Widzę tylko kolejny popiół. Jestem nim przykryty do połowy. Pokonując wrzask mojego ciała, zginam łokcie i wyciągam resztę rąk spod pierzyny.
Jest nienaruszone. Ochroniło swoją zawartość, ale na moje dłonie nie zwróciło uwagi. Na placach mam pęcherze, w dwóch miejscach widzę ścięgna. Boję się je oderwać od srebrnego metalu, skóra wygląda, jakby należała do niego na wieki.
Obietnica nie została złamana. Serce tłoczy krew dalej, tlen dochodzi do płuc, mózg błaga o litość i puszczenie wciąż gorącej szkatułki. Powoli dochodzą do siebie, walczą, chcą żyć. Jednak żadne z nich nie wypłucze popiołu, który zalega na dnie duszy.
Opuszczam swoje ciało, stery pozostawiam instynktowi. Będzie próbował je ratować, aż zrozumie, że jest za późno. Należę do popiołu. Małe płatki będą wirować i opadać, aż przykryją mnie i moją tajemnicę. To naprawdę jest koniec.

~~~~
trochę shitty shit, ale od czegoś trza zacząć :v

Wyobraź sobie, że wskazówka Twojego zegarka zaczyna chodzić do tyłu...


w t e m

Offline

#3 11-02-2017 20:47:28

Bratnia Dusza
Dworski Duszek
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 125
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 39.25
Windows 7Chrome 56.0.2924.87

Odp: Wyobraź sobie~

Ostatnio miałem dziwny sen. Lub raczej koszmar. Najstraszniejsze było w nim to, że był niesamowicie realistyczny.
Zaczął się normalnie; obudziłem się, wyłączyłem budzik, naszykowałem do szkoły, przesiedziałem w niej kilka godzin, wróciłem do domu i mam trochę wolnego czasu.
Ale między tymi czynnościami coś się dzieje.
Podczas śniadania wylewam na siebie kubek z gorącą herbatą, jestem gnębiony w szkole, potykam się na prostej drodze, wyśmiewają mnie, nauczyciele krzyczą na mnie za brak pracy domowej o której nie miałem pojęcia, mówię o kilka słów za dużo do jednego z moich przyjaciół czy kogoś bliskiego, wszyscy mnie opuszczają. Jestem sam.
Czuję się strasznie, bo wszyscy, łącznie ze mną, są na mnie wściekli. Jestem zestresowany, że za sekundę zrobię kolejny błąd, które będzie mnie dużo kosztował. Nie chcę ranić innych, ale wbrew sobie cały czas to robię. Nic mi nie wychodzi. Popełniam błąd za błędem. Samoocena i pewność siebie spadają z minuty na minutę. Chęć do życia powoli zamiera. Nienawidzę osoby, którą widzę w lustrze.
Czuję się tak strasznie, że próbuję zrobić sobie krzywdę. To zakończyłoby wszystkie moje problemy. Sznur pęka pod moim ciężarem. Nawet to mi nie wyszło.
Opieram się o ścianę. Zaczynam płakać z bezsilności. Proszę o drugą szanse. Proszę o cofnięcie.
A na końcu zasypiam.
Potem budzę się we własnym łóżku zalany potem, dygoczący i wystraszony. Kilka minut zajmuje mi uspokojenie oddechu i dopuszczenie do świadomości, że to tylko sen.
Przez resztę nocy nie mogę zasnąć. Myślę nad sensem moich słów, bo nie rozumiem o co poprosiłem w śnie. Cofnięcie czego? I po co? Dlaczego miałbym coś cofać?
Myślę nad snem cały ranek, jednocześnie uważając, żeby nie rozlać herbaty. Zastanawiam się nad nim sprawdzając czy wszystko jest odrobione. Nawet podczas wesołej rozmowy ze znajomymi. Próbuję zrozumieć jego sens omijając duży kamień o który mógłbym się potknąć. Kiedy witam się z rodzicami i zostaję wyśliniony przez kochanego czworonoga czuję, że jestem blisko zrozumienia snu.
Jest już wieczór, a ja jestem zmęczony całym dniem. Jedyne co chcę zrobić to położyć się i zapomnieć o wszystkim. Ustawiam budzik w telefonie, żeby nie spóźnić się do szkoły. Zdejmuję zegarek zerkając przy okazji na godzinę. Znajduję pewną nieprawidłowość.
Godzina na telefonie jest inna niż na zegarku.
Uświadomiłem sobie, że nie przestawiłem zegarka. Jak mogłem o tym zapomnieć? Przecież o tej porze roku zmienia się czas. Powinienem go cofnąć.
I wtedy mnie olśniło.
Zrozumiałem. Zrozumiałem o co mi chodziło. Prosiłem o drugą szanse. O ponowną próbę przeżycia tego dnia. O szczęśliwsze życie. O to, żeby tamta chwila nie istniała.
A teraz boję się przestawić czas.
Boję się cofnąć wskazówki zegara.

~~~

Meeeh zgadnijcie kto przyszedł rozwalić wątek swoim pierwszym na tym wątku pisanym bazgrołem? :v To ja! :v xD
Miałam na to całkiem fajny pomysł, początek jest w marę do przeczytania, ale jak dotrwałyście aż tutaj bez pomijania tekstu to wow i żelki dla was xD Opko przesycone dramatyzmem jak żadne inne :v I wiem, że nawaliłam tam niesamowicie dużo enterów i nie wiem gdzie stawiać przecinek ;-; Wybaczcie ;-;


Wyobraź sobie, że twoja ciekawość bierze górę nad zdrowym rozsądkiem


Rock 'n' Roll, Buckaroo!

Offline

#4 19-02-2017 19:22:59

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
Windows 8.1Chrome 54.1.2840.59

Odp: Wyobraź sobie~

Rano na progu było kartonowe pudło. Szczelnie zamknięte taśmą, w idealnym stanie. Jedynym nadrukiem były słowa "Nie otwieraj sam!". Żadnych informacji co do nadawcy i odbiorcy, nic.
Ellie stanąła w drzwiach i spojrzała na karton znudzonym wzrokiem. W każdym innym przypadku pewnie popytała by po okolicy do kogo należy paczka lub zostawiła ją rodzicom. Jednak w ciągu ostatnich miesięcy zdążyła nauczyć się już że wszelkie dziwne i nietypowe przedmioty z pewnością są zesłane do niej, żeby zniszczyć względny porządek w jej szczęśliwym życiu oraz że zdrowy rozsądek jest jedyną rzeczą, która jest w stanie powstrzymać nadchodzącą katastrofę.
- Otwieramy! - powiedzieli zgodnie chłopcy, a ona tylko schowała twarz w dłoniach.
- Nie słyszeliście tego, co właśnie powiedziałam? - pytanie retoryczne. Oczywiście, że nie słuchali! Obydwaj są zbyt zajęci oglądaniem pudła. - Cokolwiek jest w środku...
- Nie da nam spokoju do końca naszych dni, - mówi Maxwell potrząsając kartonem. Nie wydaje żadnego dźwięku, ale z pewnością coś tam jest. - Pomyśl o tym z innej strony - pudełko mówi, że masz nie otwierać sama. Od tego masz nas.
- W środku może być zarówno kolejny zaczarowany naszyjnik jak i zestaw małego chemika za 29,99 z chrząszcza. - dorzuca blondyn aktualnie przeszukujący szafek w kuchni w poszukiwaniu nożyczek.
- Lub zwój folii bąbelkowej. W każdym razie wydaje mi się, że przesadzasz i nie ma się czego bać. A nie jesteś w stanie powiedzieć mi, że ciekawość cię nie zżera od środka... - Maxwell uśmiecha się demonicznie, przekazując pudełko w jej ręce i dołączając do poszukiwań.
Ellie patrzy na ciemny karton i przełyka ślinę. Wszystko wewnątrz niej krzyczy, żeby go nie otwierała. Na ostatnie dziesięć paczek, które otrzymali zawartość dziewięciu przynajmniej pośrednio stwarzała zagrożenie dla ich życia lub zdrowia. A jednak teraz, kiedy pudełko znajdowało się w jej rękach przez zdrowy rozsądek zaczęła przebijać się inna siła... Jak ciemna moc przyciągała całą jej uwagę do paczki, każda myśl krążyła wokół jej prawdopodobnej zawartości, lęk oraz wątpliwości odpłynęły w momencie gdy w dłoni poczuła nożyczki.
Szybkim ruchem wbiła je w karton i bez problemu je otworzyła.

~*~
Well, dosłownie gorzej się nie dało~ Sorry, może później to poprawię, na razie czas mi się kończy, heh~ xD

~*Wyobraź sobie spotkanie jednorożca*~


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#5 20-02-2017 22:18:00

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
Windows 7Firefox 51.0

Odp: Wyobraź sobie~

Mokre gałązki raz za razem smagają mnie po twarzy, kiedy biegnę na oślep. Buty mam przemoczone od dawna, podobnie jak koszulkę pod ortalionem i dżinsy. Co jakiś czas wpadam na drzewo, ale odbijam się od śliskiej kory i biegnę dalej. Kilka razy ląduję w błocie, lecz nie ma czasu na doprowadzenie się do porządku. Trzeba biec.
Czy to podąża za mną?
Wiedziałem, że nie należy brać niczego, ale to niczego, co moi kumple otwierali nie w mojej obecności. Kiedy zacząłem odkręcać butelkę z piciem nie tylko zauważyłem, że korek był juz raz odkręcany, ale w tle rozbrzmiewały ciche chichoty. Co mnie podkusiło, by zignorować przeczucie i wypić całość za jednym zamachem? Nie wiem. Może chciałem coś poczuć jako kierowca, którego nawet pijani kumple odciągali od choćby łyka piwa. Muszę przyznać, że to odpowiedzialne z ich strony.
Słyszę szelest, który na pewno nie powodują co chwilę trącane przeze mnie liście. Czuję tę obecność. Chyba widzę nawet poświatę. Próbuję przyśpieszyć, chociaż powietrze w płucach pali żywym ogniem.
Chciałem tylko się przejść, rozejrzeć po leśnej okolicy. Mały domek w środku lasu to idealne miejsce na dawno zapomniany sekret, jak trup powiewający na drzewie, w każdej chwili mogący zerwać się ze starej liny. Przecież niczego się nie bałem. Do czasu.
Po raz kolejny padam w kałużę. Deszcz nie przestaje siec od kilku godzin. Jego szum tak szczelnie wypełnia mi głowę, że nie mogę być pewny, czy biegnę w dobrym kierunku. Ciało krzyczy, by się zatrzymać, ale instynkt wie, co za mną podąża. To on mnie podrywa do góry i każe uciekać dalej.
Zobaczyłem poświatę, blask nadający błękitny odcień drzewom i liściom. Pomyślałem, że to zagubiona latarka, albo cokolwiek innego, co nadało by się na małą leśną przygodę. Podkradłem się do najbliższego drzewa i wyjrzałem zza pnia.
Jego oddech mnie paraliżuje. Zwalniam, nie tylko ze zmęczenia.
Jasna plama światła. Była piękna. Przypominała z kształtu konia, z rogiem wystającym na pół metra. Nie mogłem się poruszyć, kiedy stworzenie obróciło głowę na smukłej szyi. Dopiero, kiedy utkwiło we mnie spojrzenie czarnych, pochłaniających światło oczu i ruszyło przed siebie, odzyskałem kontrolę.
Upadam po raz ostatni. Dyszy nade mną, ale nie ze zmęczenia.  Chcę się obrócić, ale to za trudne. Czuję, jak biały róg przebija mnie na wskroś, tuż obok serca. Deszcz przestaje padać.

***

Nie szkodzi, że przez całą drogę powrotną kumple nie mogą przestać się śmiać ze mnie, mojej historii i poważnej miny. Nie szkodzi, że przyznali się, że "coś by się w tym piciu znalazło". Wiem, co widziałem.
I na pewno wrócę to sprawdzić.


Wyobraź sobie, że Twój przyjaciel stracił pamięć

izi? izi :D xd


w t e m

Offline

#6 21-02-2017 09:46:31

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
AndroidChrome 54.0.2840.85

Odp: Wyobraź sobie~

~*~

Maxwell siedział na łóżku, rozglądając się po pokoju. Nie miał pojęcia gdzie jest, jak się tu znalazł ani czemu. Głaskał tylko kota, który usadowił się na jego kolanach i teraz mruczał cichutko.
Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł wysoki blondyn z rozczochranymi włosami.
- Ekstra, już jesteś żywy – zauważy bez entuzjazmu. Odblokował ekran swojego telefonu i szybko napisał wiadomość. Ciemnowłosy obserwował go bez słowa.
- Jestem Maxwell – przedstawił się po chwili, wyciągając przed siebie rękę.
Seven uniósł jedną brew.
- A ja Seven. Przedstawiliśmy się sobie miesiąc temu i nie wydaje mi się, żeby od tego czasu coś w naszych imionach się zmieniło.
- Serio? Nie kojarzę cię
– Maxwell przekrzywił głowę i przyjrzał się blondynowi dokładniej, jakby miało mu to pomóc w przypomnieniu sobie kim jest.
- Może to nawet lepiej.
- Czemu?
- Nie lubimy się? –
powiedział Seven zirytowanym tonem. – Boże, Maxwell, ogarnij się! Bo nie wiem, czy sobie ze mnie żartujesz, czy faktycznie coś ci się rypnęło z pamięcią.
- Wow, już wiem czemu się nie lubimy –
Maxwell odwraca się obrażony, a blondyn tylko unosi ręce w geście niewinności. – Powiesz mi chociaż gdzie jestem? I czemu?
- W skrócie? Oberwałeś jakimś fioletowym światłem i straciłeś przytomność. Przenocowałem cię u siebie w domu bo Ellie poprosiła. Bądź wdzięczny.
- Czekaj, jakie światło? Kim jest Ellie?
- Wiem tyle co ty. Ellie to moja przyjaciółka, twoja koleżanka. Zaraz tu będzie i cię jakoś ogarnie.
- Jest lekarzem?
- Nie, ale wie wszystko. Innymi słowy nie martw się, będziesz w dobrych rękach.

Maxwell sarkastycznie się śmieje.
- „Dobrych rękach”? Czyich, twoich? Nie wydaje mi się!
Seven marszczy brwi zmieszany, ale zanim zdarzy odpowiedzieć Maxwell znowu się odzywa:
- Swoją drogą kim jesteś?

~*~

Soł if you wonder - przejściowa amnezja globalna -> Wie kim jest, zapomina co dzieje się na bieżąco więc powtarza te same pytania i nie pamięta tego co było wcześniej :P Jest utrata pamięci? Kinda~ Słabe? Sure, bo to mój tekst xD Resztę jednak wrzucę na jakiś swój wątek, później ^-^ I to może doedytuję i rozwinę, ale na dziś mam trochę dosyć xD


~*Wyobraź sobie zachód słońca podczas spaceru po plaży*~


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#7 01-04-2017 19:06:18

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
Windows 7Firefox 52.0

Odp: Wyobraź sobie~

jutro mam 1.5 godziny czekania na literackie kółko, więc jak jutro nie napiszę to nie wiem kiedy XD

nie wiem kiedy przypada na dzisiaj, no kto by pomyślał :    D

Promienie słońca igrają we wciąż zmieniającej swą powierzchnię wodzie. Pomarańczowa, nawet już lekko czerwonawa tarcza z każdą minutą coraz bardziej chowa się za horyzont. Cienie małych piaskowych wydm sięgają dalej i dalej, aż w końcu cała plaża będzie przykryta ich cieniem. Morze jest zwyczajnie niezwyczajne - każda fala różni się od poprzedniej, każdy kamyk uwięziony przy brzegu układa się inaczej, każda muszelka podnosi się, wiruje i opada w skomplikowanym, niepowtarzalnym tańcu. Robi się coraz zimniej, ludzie zwijają swoje koce i plecaki, powoli udają się, tyłem do słońca, na chodnik daleko za piaskiem. Prowadzą ich nienaturalnie długie cienie, wykrzywiające sylwetki i rozciągające je do nierealnych rozmiarów.
Chociaż pokolenia malarzy, poetów, ludzi wrażliwych i szukających piękna w obrazie słońca zachodzącego nad morzem znajduje tu niewysłowiony spokój i inspirację, tobie się ten widok nie podoba. Ostatnie promienie świecą - rażą - w oczy z jednej strony, a potem z drugiej, gdy zawracamy, bezwzględnie wdzierając się pod ciemne okulary. Narzekasz, że widokówka zachodu słońca jest tak popularna, że utraciła swój cały urok i wyjątkowość. Nikt nie przyjeżdża na plażę o tej porze, mówisz, by wyjechać bez pseudoartystycznego zdjęcia, służącego pochwaleniu się znajomym, którzy widzieli i zrobili sami setki identycznych. Wiatr rozwiewa twoje włosy, wpadają ci do ust i oczu, pod okulary. Skarżysz się, że ci zimno, chociaż promienie jeszcze nas dosięgają.
W końcu wyjątkowo dalekiej fali udaje się dosięgnąć ciebie, twoich jasnych tenisówek. Piszczysz z zaskoczenia, ale nie gniewu. Odsuwasz się na bezpieczną odległość tylko po to, by powrócić na poprzednie miejsce, nawet bliżej. Pozwalasz następnym falom się podejść, zaskoczyć, zmoczyć. Twoja dłoń błądzi po wodzie, leniwie łapie drobne, wymyte i wybielone od soli muszelki. Owszem, woda jest zimna, zimniejsza niż niesforny wiatr. Jednak udowadniasz mi i sobie, że morze nie jest i nie było twoim wrogiem. Jesteście jak para kochanków, czy nawet małżeństwo, które pomimo sporów, różnic zdań i błahych kłótni zasypia trzymając się za ręce.
Prostujesz się i idziemy dalej, a ty, jak gdyby nigdy nic, wracasz do narzekania na zużyty motyw spaceru po plaży przy zachodzącym słońcu. Nagle odwracasz głowę w moim kierunku i patrzysz mi ponad ramieniem, daleko poza plażę i las rosnący tuż za nią. Nad linią najwyższych drzew rozciąga się granatowe niebo, przechodzące łagodnie na całej kopule w pomarańczowe i różowe tło dla niknącego słońca. Zwracasz uwagę na zaczynające jaśnieć już małe gwiazdy. Dodajesz po cichu, że będzie ich więcej.
W końcu słońce z tarczy zmienia się w czerwony pasek. Jego promienie prawie do nas nie docierają, plaża pogrąża się w mroku. Coraz ciężej jest nam zobaczyć innych ludzi, spacerujących jak my czy leżących niedaleko brzegu. Teraz naprawdę cię ochłodziło, a wiatr przybrał na sile. Spacer staje się zmaganiem z malejącą temperaturą, więc rezygnujemy z niego i siadamy niedaleko wody. Mamy kilka kocy, którymi możemy się owinąć. Opierasz się o mnie i siedzimy we dwoje, patrząc na falujące morze i ciemniejące niebo. Kiedy granat ostatecznie wypiera czerwień, zadzierasz głowę do góry i mówisz mi, żebyśmy policzyli gwiazdy. Jest ich tak wiele, że szybko się poddajemy.
Pod kocami jest ciepło, a jesteś w pozycji półleżącej. Sennym głosem zauważasz, że noc jest za ciemna dla większości aparatów. Przeciętny telefon, mówisz, nie złapie tak odległych gwiazd i niewyraźnego morza, a pokaże jedynie czarną plamę.
Cieszysz się, że nikt ci nie odbierze tej chwili. Jednak wiem, że żałujesz, że nawet ty nie potrafisz jej uchwycić.

Wyobraź sobie wybór pomiędzy walką bez możliwości zwycięstwa, a poddaniem się


w t e m

Offline

#8 08-03-2018 14:13:12

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
Windows 8.1Chrome 58.7.3029.81

Odp: Wyobraź sobie~

*prawie rok później* Ey Stormeł, i jak, napisałaś?? :v xD

Mam wolne, bo rekolekcje, więc w sumie mogę się pomęczyć i spróbować ożywić wątek :v
This could probably be turned into something better, but my eyes are tired and my mind doesn't work, so I'm just gonna leave it here to e fixed.... someday, maybe. It makes little to no sense, open interpretation altho it's like... really obvious. Now that I thinks about it it may sound worse than it's supposed to... Welp.  453 words. Polish, you're welcome.

~*~
Co robisz, kiedy znajdziesz się w sytuacji takiej jak ta? Walczysz dalej w obronie swojego honoru, czy poświęcasz go w imię szansy na pokój, wycofując się poza front i czekając aż bitwa zostanie zapomniana?
Doświadczenie nauczyło mnie, że bardziej opłaca się przeczekać sztorm, niż pchać się na wysokie fale, zwłaszcza gdy łódź którą płyniesz i tak jest dziurawa.
Co mam na myśli? Każdy raz, kiedy się z nim kłócę.
Pan Menadżer, spędza godziny mówiąc innym co mają robić. Twierdzi, że tego nie cierpi,  ale widać, że weszło mu to w krew.  Ćwiczy uważność, ale wydaje się nie świadomy tego faktu. Były altruista, który uznał, że ma dosyć pomagania innym i teraz oczekuje zapłaty za wszystkie swoje dobrowolne dobre czyny.
Ja jestem nonkonformistą. Nie lubię podążać za wytycznymi, podważam autorytety i nie reaguję na polecenia. Nie rozumiem żmudnych, powtarzających się czynności. Nie widzę sensu w przypisywaniu specyficznej osoby do konkretnego zadania, podczas gdy inne są w stanie wykonać tą pracę szybciej, lepiej i daje im to poczucie spełnienia.
Pan Menadżer powtarza mi, że jest jedyną osobą, która jest w stanie mnie rozumieć. Nie zaprzeczę mu empatii, ale wątpię w prawdziwość tego stwierdzenia. Przypisuje mi  wady, których nie posiadam i ignoruje zalety, które kształtują moją osobę. Nie chce wspierać moich talentów, lecz gdy w dobrym humorze, jest w stanie poświęcić mi minutę swojego sztucznego zainteresowania.
Obydwoje wiemy jak drugie myśli i żadne z nas nie zgodzi się na odłożenie swojej dumy na bok na rzecz porozumienia.
Menadżerowi zależy na porządku. Mi zależy na zabawie. On chce, bym wykonywała polecenia, ja pragnę swobody.
Kłócimy się.
Jego argumenty są lepsze.
Mam robić co karze, bo służy to wszystkim na dobre. Wiem, że ma racje. Powinnam go słuchać, jednak nie robię tego.
Gdybym wykazała się inicjatywą wydłużyłabym swoje życie o kolejny monolog. Teraz już za późno. Monolog trwa, pomimo moich prób przetransformowania go w dialog.
Poddałam się. Wycofuję się do bezpiecznego miejsca, gdzie nie dosięgną mnie słowa Menadżera, a on nie dosłyszy moich uwag.
Wiem, że jutro zrobię, co ode mnie wymaga. Mimo, że nie widzę sensu, to schowam swoją dumę i podążę za wytycznymi, bo wiem, że ma racje.
Jednak minie tydzień, dwa, a dokładnie ta sama kłótnia powtórzy się po raz kolejny. Zawsze tak jest. Nigdy nie wygram. Jedyne co mogę, to walczyć przez chwilę a potem znowu wycofać się w cień. Nie przeszkadza mi to.
Jedyne, czego nie mogę znieść, to fakt, że Menadżer nigdy nie pamięta czasów, gdy wykonywałam jego polecenia. Zawsze widzi mnie jako buntownika, mimo że od ostatniej kłótni minęło znacznie więcej czasu niż mu się wydaje. Nie jestem w stanie go przekonać do mojej racji, bo nigdy nie słucha.
Zawsze się poddaję, ale ironicznie w jego głowie nigdy nie przestałam walczyć.

~*~
You know what's funny? That I wrote two things today, both in a style that I usually hate reading (aka rhymes and metaphorical-whatever-the-word-is)...  I really need to get that Rosefinch story going, I need my overused comfort writing zone that lasts for one chapter until Stormy tells me that I wrote the exact same thing in different words few years ago... Yo, u guys remember Złote Drzewo? I just had a flashback, damnit, I need to find that sheet..

Anyway, prompt dla następnej szczęściary, która zechce pomóc mi rozruszać nieco nasze pisarskie... emm... skille? //don't leave me hangin', come on! // xD

~*Wyobraź sobie opuszczony dom otoczony przez przepiękny ogród*~


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#9 08-06-2018 22:10:08

Bratnia Dusza
Dworski Duszek
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 125
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 39.25
Windows 7Chrome 66.0.3359.181

Odp: Wyobraź sobie~

Kolejny rok później? :v xDD
Oh boy, okey okey, zaklepuję i mam nadzieje, że jutro się wyrobię, żeby to napisać i do tej pory coś wpadnie mi do głowy xD
Let's keep the show going, bo trzeba jednak przypomnieć sobie jak się pisało  :v xDDD
So yea, I had a genius idea, ale nie umiałam go przenieść na literki, więc wyszedł słowny bazgroł :v
Enjoy :v xD

~*~
- Nie sądziłem, że wrócę tu tak szybko. – Mówię do zepsutej skrzynki na listy popychając starą furtkę, która wydaje z siebie radosny pisk na moje powitanie.
Idąc krzywą kamienną ścieżką potykam się raz po raz o wystające czubki kamieni jak za dawnych, dobrych czasów. Wreszcie, z małym siniakiem na kolanie i niezliczoną ilością zadrapań, docieram do drewnianego, opuszczonego mieszkania.
Drzwi są otwarte, nie ma tu już nikogo kto mógłby je zamknąć.
Szybkim krokiem przemierzam sypiącą się chatkę i po chwili znajduję tylne drzwi prowadzące na zewnątrz. Z mieszanką emocji lekko je otwieram po czym powoli wchodzę do ogrodu. Tej lepszej, piękniejszej i bardziej ekscytującej części domu.
Zaczynało się już ściemniać, ale na szczęście moja kochana ogrodniczka miała małe światełka w ogrodzie dzięki czemu wszystko wyglądało teraz bajecznie. O dziwo wszystko wyglądało mniej więcej tak, jak kilka lat temu kiedy ostatni raz widziałem ten ogród. Jedyną różnice stanowiły gdzieniegdzie rosnące chwasty, przydługie gałęzie drzew czy ogólne rozrośnięcie ogrodu.
Patrząc uważnie pod nogi przeskakuję korzenie drzew i zmierzam w kierunku drewnianej huśtawki, która znajduje się w centrum ogrodu. Zanim do niej dotrę przechodzę przez różnorodne kolory i zapachy najrozmaitszych kwiatów, które tworzą harmonię nie mieszając się ze sobą. Czułem spokój i szczęście. Widok tego cudownego ogrodu cieszył moje oczy. A ogród wyglądał jakby się do mnie śmiał.
Kiedy odnajduję wzrokiem huśtawkę zastanawiam się czy mnie utrzyma . Gdy upewniłem się, ze nie załamie się pod moim ciężarem opieram się o nią, zamykam oczy i zaczynam się huśtać wciągając rześkie powietrze, którego tak brakuje w mieście. Pozwalam sobie uporządkować myśli i trochę powspominać.
Pamiętam, że rodzicom nigdy się tu nie podobało. Nieznośni sąsiedzi, głośna okolica, trudny dojazd dokądkolwiek. Tak to bezpodstawnie argumentowali.  Nie wiem dlaczego aż tak bardzo im się tu nie podobało. Trzeba przyznać, nie jest to willa w dużym mieście, ale osobiście nie mogę sobie przypomnieć żadnego złego wspomnienia z związanego z życiem tutaj. Pewnie dlatego, że takiego nie mam.
Za to ty uwielbiałaś tu być i dało się to odczuć. Szczególnie ogród, był twoim oczkiem w głowie. Nie jestem w stanie wyrazić słowami jak wiele znaczyło dla mnie, twoje zaproszenie do osobistego skrawka świata.
Od tamtej chwili to był nasz ogród.
Spędzaliśmy razem jeszcze więcej czasu, zacząłem rozumieć cię coraz lepiej i miałem wrażenie, że ty jako jedyna rozumiesz mnie. Mówili, że jesteś wariatką. Jak dla mnie byłaś najlepszym kompanem, duszą dziecka w starzejącym się ciele. Bardzo lubiłem tę specjalną więź, która nas łączyła. Rodzice byli rodzicami i chcieli jak najlepiej, ale stąpali stopami po ziemi tak mocno, że zostawiali ślady na betonie. Wyobraźnia, kreatywność, marzenia – te słowa były im obce, nie miały żadnej wartości dopóki nie zamieniały się w materialne przedmioty. Nie rozumieli mnie tak jak chciałem być przez nich rozumiany, czułem się obco wśród nich.
Biorę kolejny wdech i wpatruje się w pokaz świetlików przy akompaniamencie świerszczy.
Ale ty kochałaś nasze rozmowy, nie musiałem się o nic martwić, zawsze wszystko rozumiałaś. Najmilej wspominam wieczorne rozmowy w śpiworach przy rozgwieżdżonym niebie  z kubkiem gorącej czekolady pod ręką. Gadaliśmy godzinami zaczynając od gwiazdozbiorów torując sobie drogę przez filmy i książki do snów kończąc na wymyślaniu własnych historyjek, których nie powstydziłby się profesjonalny bajkopisarz.
Najbardziej lubiłaś rozmawiać o kwiatach. Zawsze żartowałaś, że masz fioła na ich punkcie i byłaś zawsze niemożliwie dumna z tego dowcipu. Był straszny. Śmiałem się głośniej niż ty.
Uśmiech na chwilę pojawia się na mojej twarzy, żeby jeszcze szybciej z niej zniknąć. Głośno wzdycham.
Rodzice mówili, że przeprowadzamy się dla twojego dobra. My twierdziliśmy inaczej. Porównywałaś przeprowadzkę do zostawienia przyjaciela na pastwę losu. Dlatego nazwałaś to miejsce opuszczonym domem. Mówili, że zajmowanie się tym domem, a w szczególności ogrodem wyczerpuje twoje siły. Teraz wiem, że tylko to trzymało cię przy życiu.
Minął kawał czasu zanim zdecydowałem się tu wrócić. Chciałem być pewien, że będę gotów. Jest tu tyle cudownych wspomnień, które wydają się lepsze niż rzeczywistość w której żyję. Bałem się, że utknę w przeszłości i już nie wrócę.
Dlatego tyle to odkładałem, przepraszam.
Zrywam delikatnie kilka chryzantem i żonkili i układam je w bukiet. To twoje ulubione, mówiłaś mi co znaczą. Też bardzo je lubię. Kładę bukiet radosnych kwiatów zaraz koło cuchnących fałszem plastikowych roślin i świeczek na kamiennej płycie. Smutno uśmiecham się patrząc na ciężką przykrywkę.
Dzięki za wszystko, Babciu.
Teraz ja zajmę się naszym ogrodem.

~*~

Chciałam dobrze, wyszło jak wyszło :v Wim, o ogrodzie i opuszczonym domu tu mało, ale to był mój jedyny pomysł i desperacko się go trzymałam xD Plus serio muszę więcej poćwiczyć, bo jak tak grupówkę rozpocznę, to się chyba załamię i znowu będziemy przekładać za rok :v xD

Wyobraź sobie, że nagle rozumiesz mowę zwierząt


Rock 'n' Roll, Buckaroo!

Offline

#10 09-06-2018 16:52:19

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
AndroidChrome 66.0.3359.158

Odp: Wyobraź sobie~

tjaa, biere to, jakos sobie poradze x)

tymczasem... oh boi XD

Parki bywają nieprzyjazne. Owszem, kiedy zbliża się późna godzina, a słońce ustępuje miejsca gwiazdom, każde miejsce w mieście staje się nagle mniej bezpieczne. Jednak to dwa zupełnie doświadczenia, zobaczyć na chodniku daleko od siebie grupkę niezbyt entuzjastycznie do obcych nastawionych mężczyzn, a usiąść na ładnej ławce stojącej przy zadbanym chodniku, spojrzeć na zielone drzewa i pomyśleć “Tak bardzo chciałbym być gdzie indziej”.
Nie chodzi nawet o dziennych parkowych gości. Zawsze zdarzy się krzycząca grupka dzieciaków, nastolatki z hałaśliwą muzyką, pary zajęte sobą i szeroko pojęte tłumy. Nawet gdyby je odjąć, wyludnić park i udawać, że to część natury, z brukowanymi chodnikami i śmietnikami przy ławkach, nieuchwytna słowami atmosfera zostaje ta sama.
Nastrój? Może i chodzi o nastrój? Może żeby zadecydować, czy park jest nieprzyjazny, trzeba się do niego przejść kilka razy, o różnych porach dnia, z różną liczbą ludzi? Może znaczenie ma pogoda, temperatura, gęstość powietrza? Zajmowana ławka? Muzyka, która leciała w słuchawkach dwadzieścia minut przed wejściem na zielone połacie niedawno koszonej trawy?
Nic z tych rzeczy. Atmosfera rozbija się głównie o towarzystwo. O gospodarzy. Nie matki z wózkami bywające na tym placu zabaw niemalże codziennie. Mam na myśli stałych rezydentów.
Siedziałem na schodkach niedaleko fontanny, kiedy zauważyłem stadko gołębi przechadzające się blisko szumiącej wody. Zdawały się nie zwracać uwagi na otoczenie. Coraz rzadziej podrywały się ze strachu przed kołami roweru szurającymi o piasek. Szukały okruchów zagubionych między płytami chodnika i udawały, że nikt z ludzi rozmawiających, czytających czy spacerujących ich nie obchodzi.
- No spójrzcie tylko na tę matkę - zauważył jeden z nich. - Siedzi na telefonie, zamiast uważać na te berbecie rzucające kawałkami chleba gdzie popadnie. I kto to ma potem sprzątać? My? - oburzył się.
- Ludzie to kretyni, nie da rady spojrzeć na nich inaczej - dodał inny, ciemniejszy z upierzenia. - Skoro przychodzą tu codziennie, może przestaliby traktować to miejsce jak hotel?
- No właśnie! - rozległy się głosy poparcia. -Tylko nas przeganiają, z naszych własnych miejsc! Panoszą się, jak władcy świata, który rozumieją dopiero od niedawna! Dość tyranii! Nie dla ludzi w parkach!
- Ale zaraz, chwila, uspokójmy się - przez wrzawę przebił się głos pierwszego ptaka. -Nie wszyscy są tacy źli. Przychodzą tu, by nie przeszkadzać nikomu. Na przykład ten młodzieniec, czy niszczy on nasze miejsce?
Drgnąłem na dźwięk jego słów. Na szczęście rozsierdzone stado wybawiło mnie od konieczności reakcji.
- Takich ludzi prawie już nie ma! Teraz jest spokojny, a co będzie wieczorem? Wróci tu rozkrzyczany, w towarzystwie jemu podobnych! Wsiądzie na rower i dla zabawy wjedzie w nasze spokojne stado!
- Ale z was niewdzięczniki - odezwał się niespodziewany głos. Stado, razem ze mną, zwróciło uwagę na dotąd milczącego kundla, leżącego w cieniu fontanny. - Gdzie wy byście były, gdyby nie ludzie? W lasach, dokarmiając drapieżniki? Tak wam źle, że trzeba się zerwać co jakiś czas do lotu? Lepiej być trutym chemikaliami, jak szczury?
- Nic nie rozumie! - odkrzyczały gołębie. - Znalazł się pies, przyjaciel człowieka! A co tobie do naszych spraw? Durny kundel, rzucą mu kość, a już przywiązany na całe życie…
Psia duma w tym momencie najprawdopodobniej została urażona. Kundel poderwał się z ziemi i wbiegł z ujadaniem w stado. Gołębie wystrzeliły do góry, obrzucając go w locie najgorszymi wyzywiskami.
Wstałem. Moja przygoda na świeżym powietrzu dobiegła końca. Pomyślałem sobie o ludziach, którzy twierdzą, że lubią parki. A czy zastanowili się kiedyś, czy parki lubią ich?


Wyobraź sobie dziewczynę tańczącą na środku poważnej restauracji~


w t e m

Offline

#11 14-06-2018 20:02:48

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
Windows 8.1Chrome 58.7.3029.81

Odp: Wyobraź sobie~

Pamiętam moje marzenia.
Młoda i optymistyczna, nigdy nie skalana pracą, szukająca ciepła wśród lamp błyskowych. Kierowana przez pasję do muzyki, teatru i tańca, przekonana że cały świat stoi przede mną otworem. Wszystko czego potrzebuję do sukcesu to mój talent, twarz i dobry marketing. Wystarczyło na mnie spojrzeć żeby wiedzieć, że blask w oczach przekłada się na blask na scenie i złota gwiazda na drzwiach to jedynie kwestia czasu.
Pamiętam, kiedy marzenia przysłoniła kurtyna.
Zamiast chodzić na audycje, próbując zająć należne mi miejsce w Wielkim Teatrze Muzycznym musiałam podjąć pracę jako kelnerka. Poniżające, służenie ludziom, którzy kiedyś będą dzielić ze mną scenę. Luksusowa restauracja w centrum miasta, której odwiedzenie gdy już osiągnę sukces było dla mnie oczywiste stała się teraz wręcz znienawidzonym miejscem.  Ciemne  drewno, czerwone obijane krzesła, bogate zdobienia i drogie jedzenie. Miejsce wypełnione przez brzdęk srebrnej zastawy i konwersacje, biznesowe lub romantyczne, nie było żadnego pomiędzy.
Pamiętam wieczór z muzyką na żywo.
Był wręcz nie do zniesienia. Każda część mojego ciała chciała się wyrwać do tańca, umysł opętany przez orkiestrę. Chciałam przejąć kontrolę nad pianinem lub chociaż przejechać smyczkiem po strunach wiolonczeli. Konieczność skupienia się na obowiązkach kelnerki była jak cios w serce.
Pamiętam, jak pomyliłam zamówienie.
Było to wręcz nieuniknione, miałam skrytą nadzieję, że trafi ono na jedną z tych młodych par, która i tak jest zbyt zestresowana byciem w tak poważnym miejscu żeby zwrócić mi uwagę. Wydawało się jednak, że szczęście mnie wtedy opuściło. Przyniosłam złe danie człowiekowi, z którym wiązałam wszelkie nadzieje swojej przyszłości – Dyrektorowi.
Pamiętam ciszę, jaka zapadła w całej sali.
Orkiestra przestała grać, wszyscy jakby wstrzymali oddech, z wzrokiem wlepionym we mnie.
Pamiętam, jak mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.
Jego spojrzenie było chłodne i analityczne, czułam się jakby każda część mnie była poddawana ocenie i średnia nie była zadowalająca. Nie zważał na moje przeprosiny.
Pamiętam, gdy odpowiedział tylko jednym słowem.
„Tańcz”

~*~
[A/N]Ogólnie to miało się kończyć tutaj, ale jako że nie wiem czy mi uznacie to I guess there's a bit more? I ten bit more też powinien mieć ciąg dalszy, ale się zacięłam wieć póki co jest tyle... Może to kidyś zedytuję xD
~*~

Rozkaz dotarł do mnie z opóźnieniem, jakby abstrakcja tej prośby sprawiła, że została niepoprawnie zarejestrowana w mojej świadomości. Mój brak reakcji i puste spojrzenie chyba mu to uświadomiło, machnął ręką, co odebrałam jako potwierdzenie, że nie jest to żart.
Ruszyłam się powoli i niezgrabnie, z sercem bijącym mocniej niż kiedykolwiek. Mój umysł desperacko szukał jakiegokolwiek układu, przecież tyle ich znam!, ale nagle wszystkie jakby wyparowały. Stres zaczynał przejmować kontrolę nad moimi kończynami, ruchy które i tak były pozbawione płynności teraz jeszcze bardziej desperacko szukały rytmu, ale żaden nie był obecny. Policzki mnie piekły, dłonie były mroźne i drżące, byłam zażenowana i bliska upadnięcia na podłogę w akcie desperackiej próby zapadnięcia się pod ziemię.
Pamiętam pojedyncze uderzenie w klawisz.
Potem jeszcze jedno, następne i każde kolejne działało na mnie jak promienie słońca, wypierając wszystkie negatywne uczucia i dając miejsce harmonii oraz pasji.
Każdy mój krok, gest i ruch wypełniła muzyka, utwór grany przez pianistę był dla mnie jak ścieżka do poruszania się przez taniec. Wciąż czułam na sobie wzrok wszystkich obecnych, ale teraz byli oni widownią, a ja artystą i sztuką w jednym.

~*Wyobraź sobie starą jabłoń z wyrzeźbionym w pniu ołtarzykiem*~


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#12 16-06-2018 08:24:17

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
AndroidChrome 67.0.3396.87

Odp: Wyobraź sobie~

eeeeye polubilam takie pisanie :^))) ide sb do parku albo na plaze i jest serio cool, opka w plenerze :D

*one eternity later~*
namówiłam kumpla (chociaż właściwie podszedł do tg pomysłu z entuzjazmem nawet większym od mojego xdd) by pisac razem opko w tematyce fantasy, i wpół rozgrzewkowo/na fali tamtego wreszcie zabrałam się za dawny pomysł, enjoy :D
and as i said, NSFW - okazało się, że da się uniknąć mówienia wprost, a do finalnej wersji trafiło tylko jedno przekleństwo, które tutaj ocenzurowałam, ale jest chyba na tyle oczywiste, że link z oryginałem nie będzie wam potrzebny, cnie?
wsm śmiesznie wyszlo teraz te zacenzurowane zdanie XDXD

***

Gałęzie powoli kołysały się na wietrze. Skrzypienie starych drzew przypominało pradawną melodię, która będzie trwać aż do ostatniego tchnienia życia na tym świecie. Zagłuszały je końskie kopyta i kroki dwóch par butów.
Ich mały pochód opuścił bramy miasta jakiś czas temu. Kierowali się do najbliższego zagajnika, położonego na południe od ostatnich chat. Szli szerokim traktem, wydeptanym przez tysiące stóp, kopyt i wozów. Wzdłuż drogi rosły niewysokie, wiekowe drzewa, o tej porze roku już dawno bez liści, zdawałoby się, że martwe.
Cóż za poetycka ostatnia droga w jego życiu, pomyślał.
Czy szedł nią po raz pierwszy do tego miasta? Kto wie, to było przeszło trzy tygodnie temu. Zapadał wtedy zmrok, a on, zataczając się od pnia, do pnia, z daleka dojrzał niewyraźnie światła pierwszych zabudowań. Wpadł na bramę, usłyszał dobiegające z oddali pogardliwe śmiechy wartowników i został pod nią aż do ranka, gdzie pewnie przed otwarciem musieli przesunąć go kijami i kopniakami z głównej drogi.
Ale w końcu dostał się do środka. Jak? Na pewno by sobie przypomniał, gdyby tylko głowa go tak strasznie nie bolała. Ten przerażający, obleśny starzec, zwany przez współwięźniów Suchotnikiem, prawie że siłą wlał w niego wczoraj w nocy i dziś rano pokaźną ilość miejscowego samogonu. Miał nadzieje, że nie zacznie trzeźwieć, zanim się skończy. Właściwie, to już nigdy nie miał wytrzeźwieć. I bardzo dobrze.
O to jego ostatnie wspomnienie o tym mieście. O tej osadzie, na którą składało się kilka zbitych chat, przegniła palisada i zmurszały zamek, który od okolicznych szop różnił się materiałem i statusem mieszkańca. Rządca mógł wywyższać się nad swoimi podwładnymi, spoglądając na nich z wieży tak wysokiej, że skok z niej nie kończył się nawet zadrapaniem.
Skok? Kiedy on skakał z jakiejś wieży? Pamiętał jakieś krzyki, szarpaninę, a potem rzeczywiście, jakby lot w dół, ale czy to się wydarzyło naprawdę? Czy był wtedy w takim stanie, jak dziś?
To ta blondynka w warkoczu. Tak, to na pewno ona. Ta co miała pełne wargi i za krzty inteligencji w spojrzeniu. Zaprosiła go do wieży. Zaprosiła? W każdym razie przyszedł. Może nie użyła werbalnego języka. Zresztą, jakie to miało znaczenie? Chciała go, i tyle. Otworzyła okno. Wpuściła do środka. Dała się rozebrać.
I że niby było jej źle? Głupia [cenzura]. Oczywiście, że nie, w końcu pamiętał, jak krzyczała. To te krzyki zwabiły tatusia do sypialni, to on krzyknął jeszcze głośniej, niż córeczka. Dobył miecza, sztyletu, czy co tam nosił.
Droga z góry na dół okazała się o wiele szybsza, niż w drugą stronę.
- Modlicie się do drzew? - z rozmyślań wyrwał go głos z zewnątrz. Spojrzał spode łba na młodzieńca jadącego na koniu koło niego. Czy był wiele młodszy? Kto wie.
- Co? - warknął, rozproszony.
- Tak w mieście mówili. Żeś człowiek z spod Szerokiej Góry. I że wasze plemiona żyją w szałasach, nie używają ognia i broni z kamienia czy stali. I że ciągle rzeźbicie te ołtarzyki. Jak ten, pod który jedziemy.
Jak to było? Czy specjalnie go skazali na śmierć w miejscu, skąd przodkowie będą mogli go podglądać i wyśmiewać, zanim na zawsze odejdzie z tego świata? Uznali, że to przysługa, akt miłosierdzia dla niezasługującego na nie. Umrze u boku spuścizny swojego ludu, wielu dałoby się pokroić za taki zaszczyt.

- Nie ma już na tym świecie drzew, oj, nie ma - mawiała jego babka, dawno temu, w innym życiu.
Pewnego dnia był tak głupi - tak zniecierpliwiony - tak zaciekawiony, że zapytał, o co chodzi. Czy bielmo na oczach przysłoniło jej, o co codziennie się opiera, gdy zbiera chrust na przykrycie ich szałasu?
- To? Te nędzne chwasty? To miałyby być drzewa? Nie, mój drogi. Drzew już nie ma, i nie będzie, chociaż większośc woli wierzyć inaczej.
Musiał być młody, drążył temat dalej.
- Dawno temu, zanim się urodziłeś, zanim ja się urodziłam, a przede mną moja babka, a przed nią jej, na świecie rosły prawdziwe drzewa. Sięgające sklepienia kolosy, o pniach szerszych niż te miasta z nizin. Ich korony splatały się tuż pod niebem, a nawet i co niektóre je przedziurawiły najwyższymi gałęziami. Dzisiaj widzimy pozostałości, szczególnie w nocy, kiedy mamy bezchmurne niebo. Wtedy widać zaświaty, z których bogowie niegdyś schodzili na ziemię, nam pomagać; dawali ogień, karmili, dbali, byśmy nie zamarźli ani nie zostali pożarci przez dzikie zwierzęta.
Ale ludzie się zbuntowali. Nie oddawali czci bogom, chociaż im się należała. Nie rozumieli, jak bardzo są od nich zależni, dopóki nie było za późno. Bogowie ścięli drzewa i pozostawili nas samych sobie.
Spojrzała wtedy tęsknym wzrokiem na Szeroką Górę. Rzeczywiście, teraz dostrzegał podobieństwo do wielkiego, skamieniałego pnia, pozostałości po dawnych, świetnych czasach.
Duchy po śmierci ruszały w swoją ostatnią podróż, po korze drzewa, docierały do gałęzi, a stamtąd w zaświaty, by radować się wiecznie wśród bogów, a pewnego dnia być może zejść z nimi z powrotem na dół. Ciekawe, czy widzą jeszcze przez te dawno podziurawione sklepienie, co się wyrabia w miejscu, gdzie dawno temu żyli.
Kiedy ścięto drzewa, nie miały dokąd pójść. Włóczyły się bez celu, aż w końcu żywi wymyślili, jak im pomóc. Z tych nędznych chwastów, które imitowały jedynie prawdziwe drzewa, stworzyli małe świątynie, by dusze zmarłych mogły tam poczekać. Na zbawienie, na to, że drzewa kiedyś odrosną. Na cud.
To właśnie powinien był odpowiedzieć temu szczylowi na koniu, czemu jednak żadne słowo nie przechodzi mu przez gardło? Zaczął trzeźwieć? Nie, to chyba nie to. Coś innego. Ale to chyba nie strach przed śmiercią uwiązał mu słowa pod gardłem?
Nikt mu nie wyrzeźbi ołtarzyka w drzewie. Zostanie jedną z tych obłąkanych dusz, które pewnego dnia, pozostawione bez opieki, rozsypią się w pył, jak popiół na wietrze.
Chłystek chyba zauważył, że nie doczeka się odpowiedzi od skazańca, ściągnął więc wodze konia i popatrzył przed siebie. Zbliżali się do celu.
Zagajnik rozciągał się na przeciwko drogi, którą zmierzali. Traktat rozdzielał się na dwie odnogi, które okrążały tę niewielką kępę drzew, by później znów złączyć się w jedno. Chyba. Nie pamiętał, by tu kiedyś był. Nie pamiętał wielu rzeczy.
I rzeczywiście, na samym przedzie rosło to drzewo z wyciętym czymś w pniu. Ktokolwiek chował tu duszę towarzysza, nie był wprawnym rzeźbiarzem. Byle jak odłupał korę i część drewna ze środka, nawtykał do dziury mchu i innych naprędce znalezionych śmieci. Jednak mimo tego symbole wyryte nieco wyżej nie pozostawiały wątpliwości, co to za twór. Dusza była bezpieczna.
Kat, który dotychczas szedł obok, wyjął z lnianej torby grubo splecioną linę. A więc tak to się kończy.
Młodzieniec zeskoczył z konia, przeszedł się kawałek, rozejrzał po zagajniku. Obejrzał jabłoń z ołtarzykiem, wybrał najmocniejszą gałąź, zawieszoną powyżej łba konia. Skinął na kata, ten już zdążył zawiązać pętlę. Dostał linę do ręki, następnie ponownie wskoczył na konia i ledwo sięgając, przywiązał ją do drzewa.
- No dobrze, tylko teraz bez żadnych sztuczek, albo przyjdzie ci się wybrać na tamten świat bez którejś kończyny - rzekł kat, wzmacniając słowa zaciśnięciem dłoni na mały toporku zatkniętym za pas.
Nie ma tamtego świata, jest tylko popiół na wietrze, miał ochotę odpowiedzieć, ale słowa schowały się gdzieś w głębi niego. Nadal czuł się pijany, chociaż alkohol powoli zaczynał opuszczać jego organizm.
Zanim usadzili go na koniu, młodzieniec odczytał sądowy werdykt. Winny gwałtu na córce rządcy. Czyli jednak dobrze pamiętał, że krzyczała. Uśmiechnął się krzywo na wspomnienie jej tępego wzroku i miękkich, pełnych warg. Dobra ostatnia myśl.
Jednak nie był w stanie odnaleźć w pamięci żadnej ludzkiej twarzy, kiedy założyli mu pętlę na szyję, a koń ruszył bez niego. Widział tylko Szeroką Górę, z jej martwym pniem drzewa, którym kiedyś była. Z jej gałęziami dawno temu kołyszącymi się na wietrze.


Wyobraź sobie dwoje obcych sobie ludzi, oboje z radiowymi głosami~


w t e m

Offline

#13 14-08-2018 15:45:21

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
Windows 8.1Chrome 58.7.3029.81

Odp: Wyobraź sobie~

Okey, nie do końca rozumiem prompt, ale mam na to zalążek pomysłu, więc się zgłaszam ;P

~*Wyobraź sobie kupca w starym płaszczu, który mieni się wszystkimi kolorami*~


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#14 19-08-2018 01:40:20

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
Windows 7Firefox 61.0

Odp: Wyobraź sobie~

oh gawd, mam nadzieje ze nie zrobie z tego NSFW XD

Wyobraź sobie, że ktoś cię kocha


w t e m

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
snakenest - isb - xsky - storylife - greenpointshop