Artystokracja

Witamy w zakątku artystycznej szlachty internetu~

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

~*Weekly Art Prompt*~

Temat na ten tydzień to Naszyjnik! Zainspirowanymi nim pracami można podzielić się tutaj! :D

#1 06-02-2017 14:13:01

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
Windows 8.1Chrome 54.1.2840.59

Wyzwania™

WĄTEK ZAMKNIĘTY do czasu revampu

Najbardziej ukochany i jednocześnie znienawidzony wątek na forum powraca!  :P

O co chodzi?

  Co tydzień inny użytkownik forum (wg ustalonej kolejności) daje reszcie temat oraz wytyczne, pod które chętni piszą opowiadanie. Oczywiście ma się na to siedem dni  (czy tam raczej dwa, weekend, bo kto będzie pisał kiedy ma szkołę do ogarnięcia, right? XD), po czym  zostaje oceniony i lecim dalej  Proste do ogarnięcia? Bardzo. Proste do napisania? Yeah, poczekajcie aż będzie temat od Storm... XD
  Po ogłoszeniu tematu chętni rezerwują sobie miejsce (w wyzwaniu może jednocześnie brać udział do 10 osób~). Gdy napiszą tekst post z rezerwacją można albo zedytować albo usunąć i napisać nowy C:

Punktacja
Każdy uczestnik jest oceniany przez resztę biorących udział na podstawie czterech kategorii:
*Oryginalność - 1-10 punktów - jak ciekawa jest interpretacja tematu i jak tekst odróżnia się od innych
*Poprawność - 1-10 punktów - techniczna strona pracy czyli ortografia, interpunkcja, powtórzenia. Również realizm  tekstu (im bardziej wiarygodny tym lepiej) oraz bogactwo językowe~ :P
*Zgodność z tematem/Narzuconymi wymaganiami - 1-5 punktów - czy praca spełnia wymogi i wykorzystuje temat w odpowiednim stopniu.
*Subiektywna ocena czytelnika - 1-5 punktów - ogólnie jak bardzo nam się podobało~

Następnie z punktów bierzemy średnią i lecimy dalej~ Pod koniec miesiąca osoba z największą ilością punktów dostaje Gwiazdkę, a osoba z największą ilością Gwiazdek pod koniec roku może liczyć na prezent-niespodziankę :D (którego sugestie są mile widziane~ xD)

Ponieważ ocena na suche liczby jest trudna, to wspieramy się opisową skalą na filmwebie:
1 - Nieporozumienie
2 - Bardzo zły
3 - Słaby
4 - Ujdzie
5 - Średnie
6 - Niezłe
7 - Dobre
8 - Bardzo dobre
9 - Rewelacyjne
10 - Arcydzieło


Kary

Zgłoszenie się i nie napisanie pracy na czas: -5 punktów za każdy dzień  po terminie aż do wrzucenia Wyzwania
Zgłoszenie się i nienapisanie pracy na czas 4 razy: Antygwiazdka, która usuwa jedną Gwiazdkę

Zaczynamy!
Temat to Szklany Motyl :P
Czas od 6 do 12 lutego 2017
Min. 500 słów C:
Powodzenia!


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#2 06-02-2017 23:05:10

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
Windows 7Firefox 51.0

Odp: Wyzwania™

WYZWANIE #1

SZKLANY MOTYL

- Wiesz, tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami.
Było duszno i gorąco jak w piekle. Ludzie mdleli, dyszeli, walczyli o małe okienko przy wejściu. Pęd pociągu wywoływał przyjemny wiatr, jeśli udało się dopchać do jedynego otworu w wagonie. Jednak bardziej od powiewu świeżego powietrza pragnęliśmy łyku wody, której nie dostaliśmy od kilkunastu godzin. Podobno mieliśmy już dojeżdżać, ktoś słyszał od kogoś, kto wiedział, że podróż nie jest dłuższa niż od wschodu do zachodu słońca. To były tylko plotki, równie dobrze mogliśmy mieć przed sobą kilka upalnych dni i parnych nocy. Wtedy jednak, po otwarciu drzwi, zamiast gromady wychudzonych i na wpół zemdlonych ludzi wysypałby się stos ciał przeżartych przez roje much.
- Oni nie są tacy, jak my - miałam w zwyczaju odpowiadać, patrząc butnymi oczkami w starsze i mądrzejsze.
Zdawałoby się, że naprawdę minęło kilka dób, zanim usłyszeliśmy pisk kół po raz ostatni, a nasz pociąg wtoczył się na końcową stację. Ktoś pociągnął za rygiel i duże, rozsuwane drzwi wpuściły upragniony powiew świeżości. W akompaniamencie krzyków wysypaliśmy się na peron, gdzie, poganiani niemieckimi przekleństwami, dołączyliśmy do długiej kolumny współpasażerów składu.
- Przyjrzyj się. Czym się różnimy? Każdy z nas jest szklanym motylem.
Ustawili nas potem w szeregu. Nie pamiętam, co się działo dokładnie, jedyne o czym marzyłam, to łyk wody. Każdy słaniał się z przemęczenia. Jednak przed nami była długa noc.
- Szklanym? Ale dlaczego? I dlaczego motylem? To wszystko bez sensu - za punkt honoru przyjęłam sobie wybić starszej siostrze mówienie niezrozumianymi metaforami.
- Jesteśmy motylami, bo jesteśmy piękni - zaczęła zagadkowo.
Niemiec, który spacerował wzdłuż drżącego i ciężko oddychającego rzędu też był piękny. Tylko o tym byłam w stanie myśleć, zbyt młoda, by mieć świadomość, co się zaraz wydarzy. Był młody, miał silnie zarysowaną szczękę, prosty nos i niedawno strzyżone włosy koloru pszenicy. Patrzył na nas jakby z niezrozumieniem i ciekawością. Jakież to było inne spojrzenie, w porównaniu do tylu oczu przepełnionych odrazą i nienawiścią. Wyglądał na zagubionego, pewnie przysłali go tu niedawno. Zupełnie jak nas.
- Piękni? Nie wydaje mi się - byłam jedną z tych dziesięciolatek, których samo słowo starszych nie przekona do jakiejś wydumanej, nieprawdopodobnej racji. - Starzy ludzie są brzydcy. Chorzy tym bardziej. Albo ci chłopcy z podwórka, jak ich mamy mogą na nich patrzeć?
Zaśmiała się w odpowiedzi.
Popatrzył w oczy kobiecie, której z niegdysiejszego majątku pozostało tylko imię i reszta godności. Odpowiedziała przerażonym, ale i pytającym wzrokiem. Wydawało mi się, że widzę w oczach młodego Niemca litość, może i współczucie do starszej Żydówki. Przemknęło mi nawet przez myśl, że czai się w nich sympatia. Z całą pewnością drgnęły mu usta, kiedy sięgał po pistolet.
Większość z nas nie widywała takich scen z bliska. Kilka innych kobiet zemdlało, najbliżej stojący wrzasnęli i odskoczyli w panice. Zostali błyskawicznie przywołani do porządku przez wielkie psy wyrywające się ze smyczy, szczerzące ogromne kły, po których na ubity piach ściekała gęsta ślina. Ich warczenie i szczekanie przypomniało mi, gdzie jestem. W miejscu bez sympatii czy współczucia dla takich, jak my.
Kiedy tłum wrócił do jednej linii, zmęczenie ustąpiło napięciu. Młody Niemiec, pewnie oficer (byłam zbyt mała, by wiedzieć, co oznaczają te przypinki i znaczki na mundurze) spacerował tym samym krokiem i z tym samym spojrzeniem. Poznałam je, chociaż teraz wydało mi się zimne jak lód.
- Jesteśmy stworzeni do wielkich rzeczy. Możemy być i robić, cokolwiek chcemy. Możemy poznawać przeszłość, polepszać teraźniejszość lub budować przyszłość. Jesteśmy tak pełni piękna i potencjału. Pomyśl, Danka, co byś chciała najbardziej robić?
- Myślę, że babcia nie zgodziłaby się z tobą - zauważyłam jedynie.
Żydzi stojący w jednym, drżącym rzędzie, wyłamywanym co chwilę w akompaniamencie huku pistoletu i fontanny krwi, Niemcy patrzący z pogardą i ten jeden młody morderca, spacerujący, jak gdyby machał łapką na natrętne muchy - to wszystko pasowało jedynie do świata babci. Tego, gdzie nie było motyli.
Zbliżał się do nas niebezpiecznie szybko. Chciałam złapać siostrę za rękę, ale nagle wydała mi się odległa i obca. Wszyscy stali pojedynczo i tak samo umierali. Byłam zbyt przerażona, by chcieć zwrócić na siebie większą uwagę.
Helena patrzyła hardo przed siebie, udając, że się nie boi. Wyprostowana, z głową zadartą do góry. Starała się nie trząść, chociaż co jakiś czas spazm przeszywał jej ciało. Bardzo starała sie to opanować, szczególnie, że tylko sekundy dzieliły nas od młodego Niemca.
- Jesteśmy szklanymi motylami, Danka, nie słuchałaś mnie uważnie? Kruchymi. Nietrwałymi. Tak łatwo nas zdeptać i obrócić w pył. Czy z tym zgodziłaby się babcia?
Mogłam tylko pokiwać głową w odpowiedzi.
Lufa pistoletu zajrzała prosto w oczy Heleny. Mojej dzielnej siostrze pozostały ostatnie chwile życia, które chciała wykorzystać na wiadomość dla młodego Niemca. Żadnego strachu w spojrzeniu. Opanowała je. Nie drżała.
- Nie... nie musi pan jej zabijać. Pan weźmie mnie - rozległo się z drugiej strony Heleny. Wiekowy Żyd, który mignął mi, gdy wsiadaliśmy do pociągu. W tym strasznym miejscu nie przeżyłby więcej niż kilka dni. - Jestem stary, do niczego się wam nie przydam. Popatrzcie na nią, to marnotrawienie, pan weźmie mnie...
- Sugerujesz, psie, że moja decyzja jest błędna? - młody Niemiec spojrzał staremu Żydowi głęboko w oczy. Dostrzegł w nich tylko lęk i przerażenie własnymi słowami.
- Nie... ja, skądże... po prostu... wydaje mi się... - reszta słów utonęła w ogłuszającym wystrzale, który na zawsze uciszył starca. Instynktownie złapałam Helenę za rękę.
- Nie wiesz, co myśli motyl, gdy go odzierają ze skrzydeł - dodała, patrząc gdzieś daleko, poza horyzont. Spróbowałam podążyć za jej wzrokiem, ale okazało się to za trudne. - Możesz zgadywać, ale tylko w jednej chwili w życiu będziesz pewna.
Młody Niemiec przeniósł swoje przenikliwe spojrzenia na nas, na nasze splecione ręce. Spojrzał prosto na mnie. Spróbowałam z całych sił być nieugięta, jak Helena, i wytrzymać. Podniósł pistolet i wypalił.
Helena wyślizgnęła mi się ręki. Huk wystrzału pozostawił mi w umyśle dziurę. Nie wiem, co się potem działo. Na moich oczach roztrzaskano najpiękniejszego ze wszystkich motyli.
Kiedy dzisiaj przychodzę na jej symboliczny grób, zostawiam na nim tylko najbardziej wonne kwiaty. Wtedy, w upalne dni lata, takie jak ten prawie pół wieku temu, zlatują się motyle. Siadają wśród płatków i mienią się najpiękniej na świecie.

~~~~
To ten, gratuluję dotrwania do końca :D, jakbyście były ciekawe, to inspirowałam się Listą Schindlera, dobry film, mogę polecić


Punkty:

BeDe:
Oryginalność: 6 - poszłaś po dość małej linii oporu, ale nie było tak fatalnie ^^
Poprawność: 6,5 - sporo przecinków Ci uciekło, składnia mi zgrzytała i konstrukcja zdań, ale bez tragedii; i jeszcze coś, sb zapisz markerem na czole bo ważne (XD) jak piszesz dialog, to zarówno wypowiedź, jak i część ją opisująca, wchodzą w skałd jednego zdania, a u Ciebie są dwa; przykład: - Nie wiem. - Powiedział, zastanawiając się. podczas gdy powinno być - Nie wiem -powiedział, zastanawiając się. Łapiesz? Duperela ale łapię rage'a jak ją widzę, tym razem Ci odpuściłam, bo wiem, że pewnie nie wiedziałaś, ale następnym razem polecę po punktach :v lepiej kurcze uważaj chłopcze XD
Subiektywna ocena: 3,5 - opko nie wgniata w dywan, ale masz połówkę za opisanie właściwie mnie na przełomie podstawówki/gimbazy heh XD
wymogi tematu: 5 - nic dodać, nic ująć :P XD

razem: 21 - tak Was nastraszyłam tym cięciem, a tu proszę XD

Wilqu:
Oryginalność: 7,5 - no tutaj dowaliłaś, szacun po prostu, właściwie Twoja interpretacja się najbardziej wyróżnia z naszych 3 :D
Poprawność - 6,5 - sporo zdań bym wymieliła od nowa, parę powtórzeń i jak u Gołębia przeciiinkiii moje kochane maleństwa, a nikt ich nie szanuje :c XD
Subiektywna ocena: 3 - ogólnie lubię fantasy, ale ostatnio męczę się z Assassinem i to taka trudna do czytania przeze mnie książka, że damn, a klimatycznie strasznie mi przypominało Twoje opko moją zmorę, więc... przepraszam? XD
wymogi tematu: 5 - kogoś coś dziwi? nie? tak myślałam XD

razem: 22 - Ty patrz, nie tak źle jak na początek po roku przerwy, ale stać Cię na więcej ;)


w t e m

Offline

#3 12-02-2017 21:31:43

Bratnia Dusza
Dworski Duszek
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 125
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 39.25
Windows 7Chrome 56.0.2924.87

Odp: Wyzwania™

Wyzwanie #1

Szklany motyl

Ekehm, ekhem, nie wiem jak się tutaj powiększa czcionkę, winc wybaczcie i pomóżcie mi ;-;

Nadeszła wiosna, więc przyszedł czas na wiosenne porządki.
- Strychu, nadchodzę! – Mruknęłam do siebie biorąc wszystkie pudła z niepotrzebnymi rzeczami.
Nie powiem, że kocham sprzątać, bo tak nie jest. Ale jestem strasznie sentymentalną osoba i przeszukiwanie strychu sprawia mi ogromną przyjemność. Jest tu cała masa niepotrzebnych rzeczy, które zawsze przywracają wspomnienia. Dlatego nigdy nie dam rady ich wyrzucić.
- Jeśli ktoś za mnie tego nie ogarnie to zginę w tych gratach. – Stwierdzam kładąc pudła na podłogę.
Zmierzam do półki na której poustawiane są różne pluszaki. Jeden z nich nie ma oka.
- Oh, to Gilbert! – Mówię uradowana. Jeden z moich ulubionych misiów, którego oko dzielnie poległo w potyczce z zabawkowym wężem Tadziem. Niestety Tadzio nie miał tyle szczęścia i pomimo wielogodzinnych prób reanimacji i klejenia musieliśmy go wyrzucić. Przynajmniej dopilnowałam, żeby miał godny pochówek.
Nagle, przez moją nieuwagę, potykam się o garstkę porozrzucanych koralików wymieszanych z kulkami do gry i wpadam na szafę stojącą naprzeciwko.
- Szlag. – Mówię łapiąc wszystko co z niej leci. Pech chciał, że była to szafka z moją dziecięcą biżuterią.
Kiedy byłam już pewna, że lawina breloczków, wisiorków i temu podobnych ozdóbek się skończyła, niespodziewanie spadł srebrny naszyjnik z samej góry. Zdążyłam go złapać w ostatniej chwili.
- Co to? – Przyglądam się chwilę złapanemu drobiazgowi.
Był to srebrny naszyjnik ze szklanym breloczkiem w kształcie motyla. Wyglądał naprawdę ślicznie, pomimo tego, że był strasznie popękany. Pamiętam, że kiedyś zawsze miałam go na szyi.
- Tylko czemu przestałam go nosić? – Zapytałam sama siebie obracając breloczek w dłoniach. Kiedy wzięłam go pod słońce zaczął się mienić kolorami tęczy. Miał własne ukryte piękno.
Pamiętam, że dostałam go od najlepszej przyjaciółki. Zawsze mi mówiła, że jestem niesamowicie delikatna, wrażliwa i bardzo łatwo mnie zranić, ale to czyniło mnie wyjątkową i piękną na swój sposób, jeśli ktoś umiał to to piękno dostrzec.
Zupełnie jak szklany motyl ustawiony pod słońce.
Pamiętam również, że był to najlepszy prezent jaki dostałam, strasznie mi się podobał. Nosiłam go wszędzie. A widząc radość na twarzy mojej przyjaciółki, że trafiła z prezentem, cieszyłam się jeszcze bardziej.
Później nastały ciężkie lata zakończenia podstawówki i rozstania się. Ale co to dla nas i naszej przyjaźni! Obiecywałyśmy pisać do siebie codziennie, spotykać się w każdej wolnej chwili i nie ważne co by się działo, miałyśmy trzymać naszą przyjaźń przy życiu. Symbolem naszej wiecznej przyjaźni miał być mój naszyjnik ze szklanym motylem. Miałam być dla niej kimś niezastąpionym, tak jak zawsze.
Niestety, motyle krótko żyją.
Na początku gimnazjum jeszcze nie było tak tragicznie. Robiłam wszystko, żeby tylko znaleźć chwilkę dla niej. Zaczynając na prostym Jak się masz? i kończąc na zatroskanym Wszystko w porządku?. Odpowiadała jednym lub dwoma słowami nigdy nie pytając jak u mnie. Ale to nic. Przyjaźń przecież miała wszystko przetrwać!
Jednego dnia postanowiłam ją zaskoczyć. Poszłam po nią zaraz po szkole, żeby zdążyć przed jej wyjściem ze szkoły. Uśmiechnęła się kiedy mnie zobaczyła.
Zabrałam ją do domu. Zaczęłyśmy grać w naszą ukochaną grę, jak za starych, dobrych czasów. Chyba odzyskuję dawną przyjaźń, pomyślałam wtedy.
Poczułam motylki w brzuchu z ekscytacji. Myślałam, że są prawdziwe, przez chwilę były. Później okazało się, że są sztuczne, szklane. W grę grałyśmy 5 minut.
Spytała czy możemy wyjść na dwór. Zgodziłam się bez wahania. Mogłyśmy pojeździć na rowerach, pobiegać wśród zielonej trawy czy po prostu porozmawiać. Ale ona nie chciała wyjść ze mną. Ona chciała się spotkać ze swoimi przyjaciółkami, które mieszkały mniej więcej tam gdzie ja.
Ale co tam. Może my też się zaprzyjaźnimy i będziemy super paczką! W końcu jeśli ona je lubi muszą być kimś wyjątkowym.
Motyle są strasznie naiwne.
Dopiero po spotkaniu się z nimi zauważyłam jak ona się zmieniła. Kiedyś, uczennica z najwyższą średnią w szkole, znana i kochana przez wszystkich; uczniów i nauczycieli. Dziś, zupełnie obca osoba, która wpadła w złe towarzystwo, która klnie jak szewc i nadużywa wszystkiego co popadnie. Dziewczyna, przez którą całą rozmowę byłam traktowana jak powietrze. Ktoś kto brzydził się papierosami i pijanymi nastolatkami dziś częstował mnie fajkami z alkoholem.
Pomimo całkowitego braku asertywności i tchórzostwa odmówiłam. W życiu nie byłam z siebie bardziej dumna. Ta jedna decyzja zaważyła nad całym moim życiem. Gdybym się zgodziła prawdopodobnie siedziałabym teraz razem z nimi na odwyku. Lub po prostu była jedną z nich. Jedna decyzja.
Efekt motyla proszę państwa.
Kiedy odmówiłam zrobiła straszne świństwo. Powiedziała, że nic się nie zmieniłam, że jestem zbyt delikatna i że jestem tchórzem po czym zerwała mi naszyjnik z szyi i zgniotła go w ręce. Zgniotła mojego ukochanego motyla, a ja czułam się jakby zgniotła cząstkę mnie.
Słyszałam śmiech. Jej i jej przyjaciółek. Upokorzenie drugiej osoby przed resztą, przecież to takie zabawne.
Wtedy coś we mnie pękło. Zupełnie jak w moim szklanym motylku.
Wykrzyczałam do niej wszystko co miałam do powiedzenia, to jakim strasznym człowiekiem się stała, to, że jej nienawidzę i to, że nigdy więcej już nie chcę jej widzieć. To było najodważniejsze co zrobiłam w całym moim życiu.
A ona słuchała i patrzyła się na mnie wzrokiem, którego dawno nie widziałam. Jakby było jej wstyd. Nie odezwała się. Widziałam jak wstrzymuje łzy.
A ja odeszłam z uniesioną głową zabierając naszyjnik z motylem z jej ręki. Odeszłam z satysfakcją z mojego małego zwycięstwa, bo widziałam, że dotarło do niej kim się stała.
Szkoda, że trzeba było poświęcić życie szklanego motyla, żeby to zrozumieć.
- Skarbie, obiad! – Dobiegło z dołu. - Zostaw już podziwianie strychu! Zrobiłam pizzę!
- Idę, idę! – Odkrzyknęłam otrzepując się z kurzu.
Wrzuciłam wszystko na miejsce i podeszłam do schodów. Ostatni raz spojrzałam na mojego szklanego motylka i uśmiechnęłam się, że taka mała rzecz przyniosła tyle wspomnień.
- Szkoda, że motyle tak krótko żyją. – Mruknęłam opuszczając strych.

~~~

Ja was błagam, dajcie jakąś komedię na następny temat, bo ja tu się załamię z takimi bazgrołami pisemnymi normalnie ;-;
Jedynym plusem tym razem jest to, że nie odbiegłam od tematu xD


Punkty:

Stormy
Oryginalność: 7,5 - fajnie wykombinowane z tą wojną :D
Poprawność: 9 - nie dziwi cię to, prawda? XD Damn, trzeba cię wreszcie dogonić w tej poprawności :v xD
Subiektywna ocena: 4 - bardzo mi się podobało, fajnie się czytało i świetnie użyłaś metafory porównując szklanego motyla do nas wszystkich :D A całe opko cały czas trzymało w napięciu c:
Wymogi tematu: 5 - Zaskakujące, nie? :v xD

Suma: 25,5 - mam nadzieję, że pójdzie ci tak dalej, bo wyszło genialne! :D Tylko plz, oszczędź czasem główne postacie xD

Wilqu:
Oryginalność: 8 - wooo, tu poleciałaś, i to nieźle :D Genialnie wymyślone >u<
Poprawność: 6,5 - nie łam się, nikt się nie może równać z naszym senpoiem od pisania xD Ale still poszło ci lepiej niż mi więc gratki! c:
Subiektywna ocena: 4 - czytało się super, plus hey, klimaty kojarzyły mi się ze Zwiadowcami bo czytam tego za dużo winc yay 8) xD Plus, wykorzystanie metafory z motylem też było genialne :D W życiu bym nie wpadła, na to z ludzkimi intencjami c: I ten plot twist na końcu >u<
Wymogi tematu: 5 - No kto by się spodziewał? XD

Suma: 23,5 - czekam na więcej takich opek spod twoich łapek! >U<


Rock 'n' Roll, Buckaroo!

Offline

#4 14-02-2017 19:06:39

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
Windows 8.1Chrome 54.1.2840.59

Odp: Wyzwania™

Wyzwanie #1

Szklany Motyl

Dwie postacie konno zbliżają się do ruin świątyni na wzgórzu. Dookoła panuje względna cisza, w mroku przemykają tylko nocni drapieżnicy. Słychać również pobrzękiwanie metalu w sakwach i cicho dyskutujące głosy ludzkie.
Zatrzymują się przy jasnym zniszczonym kamieniu, który kiedyś pełnił rolę schodów. Gładka powierzchnia lekko lśni, chociaż Księżyc schowany jest za chmurami. Postacie zeskakują z koni. Jedna z nich wyciąga przygotowaną wcześniej pochodnię, a druga podpalił ją za pomocą krzesiwa.
Wyposażeni w źródło światła weszli do wnętrza świątyni.
Była niewielka, niewyróżniająca się niczym od innych tego typu budowli w królestwie. Dach w większości dawno się zawalił, jego fragmenty leżały teraz na usianej szczelinami kamiennej posadzce. Pozostała jedynie kopuła nad miejscem, które niegdyś było ołtarzem, chociaż za niedługo i ona runie.
Ściany były popękane, ale stabilne. W niektórych oknach ostały się nawet fragmenty kolorowego szkła.
- Kiedyś musiało to być piękne miejsce… - powiedział cicho trzymający pochodnię mężczyzna.Podczas gdy jego towarzysz przeszukiwał okolice ołtarza, on przyglądał się ruinom. W nierównomiernym świetle tańczącego płomienia zauważył blade resztki malowideł. Przedstawiały postacie ludzkie otoczone przez naturę. Zapewne były one ważne dla wyznawców tej wiary.
- Znalazłem wejście do krypty. – niski głos towarzysza wyrwał go z rozmyślań. – Pomóż mi przesunąć te gruzy. Jeżeli szybko się uwiniemy, to jutro o tej porze będziemy bogaci i bezpieczni poza granicami tego zacofanego… - machnął ręką wskazując na swoje otoczenie nie mogąc znaleźć słowa.
Ciemnowłosy mężczyzna uśmiechnął się lekko i wetknął pochodnię między dwa większe kamienie, aby uwolnić ręce i zabrać się do pracy.
Wspólnie niewiele czasu zajęło im odsłonięcie wyraźnie teraz zarysowanej drewnianej konstrukcji chroniącej przed wejściem do krypty. Wiele kapłanów opuszczało świątynie gdy zaczęły się prześladowania, ale  mieli nadzieję na szybki powrót - jedynie maskowali podziemne zejścia za pomocą drewna przykrytego kamiennymi płytami. Wystarczająco, aby ukryć je przed niepożądanym wzrokiem a potem samemu łatwo odnaleźć.
Minęły lata i część świątyń odzyskała właścicieli, inne burzono lub palono, a te, które przetrwały zostały zrabowane przez samozwańczych poszukiwaczy skarbów inaczej zwanych złodziejami.
To właśnie chęć łatwego zdobycia złota sprowadziła w te okolice dwóch mężczyzn i w ciągu czterech nocy potencjalnie potroili swój majątek. Ta świątynia była ostatnią bliską granicy, gdzie wreszcie rozstaną się i każdy odejdzie w swoją stronę bogatszy o połowę wspólnie zdobytego złota.
- Pomóż mi z tym.
Wspólnie odsunęli na bok drewnianą konstrukcję i ich oczom ukazały się schody w głąb krypty. Spojrzeli po sobie.
- Rozejrzyj się na dole. – powiedział ciemnowłosy, na co drugi skinął głową. Zabrał pochodnię i ostrożnie zszedł po drobnych schodach.
Mężczyzna został sam w ciemnościach, nasłuchując głosu towarzysza. Jednak dookoła panowała cisza. Westchnął i usiadł na dużym kamieniu znajdującym się parę kroków od zejścia, obok ołtarza. Oczekując odwrócił się, a jego wzrok zaczął wędrować po ścianie, teraz lepiej widocznej, ponieważ pozbawiony jaskrawego światła płomienia wzrok zaczął przyzwyczajać się do otaczającego go mroku.
Tutaj również malowidła przedstawiały postacie ludzkie na łonie przyrody, ale często powtarzany był motyw motyla. Mężczyzna odczuł silne wrażenie, że zna kryjącą się za nimi opowieść. Jednak każda próba skupienia się na tej ulotnej myśli powodowała jej zniknięcie, dlatego poddał się i odwrócił w drugą stronę.
W tym momencie zejście pojaśniało i ponad poziom posadzki wyłoniła się głowa jego towarzysza.
- Praktycznie pusto. – rzucił tamten rozeźlonym głosem. – Zmarnowaliśmy pół dnia jazdy po nic nie warte stare kielichy i ćwierć sakiewki srebra. – powiedział, stając obok zejścia i ze złością kopiąc kawałek gruzu.
- Lepsze to niż nic. Zapakuj to do sakwy i wyruszamy. Kłusem będziemy w dolinie gdy zacznie świtać. – ciemnowłosy wstał i otrzepał spodnie z kurzu.
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić. W tej ciemności…
Jakby w odpowiedzi na jego słowa Księżyc wyłonił się zza chmur i oświetlił ruiny chłodnym srebrzystym blaskiem. Jeden z promieni przeszedł przez ocalały witraż nad ołtarzem i posadzkę pokryły blado-kolorowe plamy tworzące razem znajomy kształt motyla. Ciemnowłosy uśmiechnął się lekko, podczas gdy jego towarzysz bez entuzjazmu zgasił pochodnię i ruszył w kierunku wyjścia
Gdy szedł jego cień początkowo poruszał się razem z nim, potem zaczął wić się i rzucać, jakby zyskał własne życie i próbował przeciwstawić się swojemu nosicielowi. Ciemnowłosy zaskoczony cofnął się, podczas gdy jego towarzysz nieświadomy opuścił ruiny. Jednak czarna sylwetka jego postaci wciąż widniała na posadce, teraz nieruchoma, jak strażnik broniąca wyjścia.
Mężczyzna z wzrokiem utkwionym w ciemnym punkcie powoli i ostrożnie postąpił krok do przodu. Potem następny i jeszcze jeden. Cień towarzysza nie drgnął, a jego własny podążał za jego ruchami, jak powinien.
Z każdym kolejnym ruchem ciemnowłosy był coraz bliżej wyjścia. Myśl męcząca go podczas oglądania malowideł coraz mocniej wirowała w jego umyśle, wciąż jednak frustrująco nieuchwytna. Natomiast pozbawiony właściciela cień pozostawał bez ruchu. Mimo pozornego braku niebezpieczeństwa serce mężczyzny biło szybciej niż powinno, wszystkie mięśnie w jego ciele były napięte i oczy ślepo wpatrzone w czerń.
Gdy jego stopa stanęła na pozostałości po schodach ciemna sylwetka z oszałamiającą prędkością zaatakowała jego cień i obydwa rozpłynęły się w nicość. Mężczyzna odskoczył przerażony, upadł do tyłu z krzykiem, wciąż wpatrzony w miejsce, gdzie chwilę temu znajdował się mrok.
Jego towarzysz syknął rozeźlony nakazując ciszę, dopiero widząc go na ziemi zaczął zadawać pytania, ale mężczyzna nie słuchał. Jego wzrok wbity był w witraż nad ołtarzem, szklany motyl górujący nad ruinami.
Szklany motyl ujawniający intencje ludzi przebywających pod jego skrzydłami.

~*~

Okey, więc jestem 2 dni po terminie, co oczywiście znaczy -10 punktów itd, ale omfg u guys have no idea how happy i am that I actually wrote something~  xD Zaraz ogarnę wasze, tylko to wrzucę, bo się boję że nie zapiszę i przepadnie~ XD Wg miało być 500, jest 868 słów and I'm still happy~ xD

Oceny:
Storm:
*Oryginalność: 7,5? (dobry/bardzo dobry)
*Poprawność:  9 (rewelacyjny)
*Zgodność z tematem: 5
*Subiektywna ocena: 2,5  (bo nie cierpię wojny ale tekst jest extra~ xD)
Suma:  24
Krótka opinia: Jest genialne?? Nienawidzę tych tematów najbardziej jak się da, ale w jego okropności dobrze to przedstawiłaś i szacun za to! Temat wolny, więc nawiązania w postaci przenośni są dobre~ Ogólnie nice job C:

BeDe:
*Orginalność: 6,5? (niezły/dobry)
*Poprawność:  6
*Zgodność z tematem: 5
*Subiektywna ocena: 3
Suma: 20,5
Krótka opinia: Ogólnie jest spoko, temat spełniłaś, błędów nie ma~ Poleciałam ci trochę za oryginalność, bo historyjka wydaje mi się cliche, a subiektywną ocenę uzasadniam tym, że po prostu inne opowiadania spod twojej łapki bardziej przypadły mi do gustu :P Podoba mi się nawiązanie motyla do przyjaźni tho, to że krótko żyje szczególnie ma jakiegoś takiego powera :D Tylko jako że jest w środku, to traci moc na końcu, ale poza tym to dobra robota :D


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#5 15-02-2017 21:23:58

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
Windows 7Firefox 51.0

Odp: Wyzwania™

PODSUMOWANIE WYZWANIA #1

Wilqu: 12.75

BeDe: 20.75

Storm: 24.75


wyzwanie #2

https://youtu.be/qdCmSt4798g

do 19 lutego

100-500 słów

ten tego, niech moc będzie z wami


w t e m

Offline

#6 15-02-2017 23:29:57

Bratnia Dusza
Dworski Duszek
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 125
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 39.25
Windows 7Chrome 56.0.2924.87

Odp: Wyzwania™

Wyzwanie #2

Jaskółka

Obserwował ją od samego początku, od jej pierwszych chwil w tym miejscu. Kiedy tu przybyła kazał poustawiać kilka kamer, żeby cały czas mieć na nią oko. Nie chciał ominąć żadnego szczegółu tej fantastycznej zabawy.
Teraz siedział na wygodnym krześle w swoim małym obserwatorium spoglądając na kamery.
Była przerażona. Siedziała przypięta do krzesła na samym środku czarno białej sali.
Miała na sobie kaftan bezpieczeństwa, nie miała jak się bronić. Świadczyły o tym co najmniej podbite oko, rozcięta górna warga i plamy krwi na nieskazitelnie białym kaftanie. Ale pomimo tego wszystkiego wciąż wyglądała pięknie. Jej kruczoczarne, lśniące włosy idealnie komponowały się z bielą i czerwienią kaftana dając wrażenie czarnych ptasich skrzydeł. Purpurowo sine, podbite oko genialne współgrało z błękitem jej oczu. Rozcięta warga natomiast nadawała jej drapieżności.
Uśmiechnął się na widok obrazu, który właśnie zobaczył. 
- Jaskółka czarny sztylet, wydarty z piersi wiatru. Nagła smutku kotwica, z niewidzialnego jachtu. Katedra ją złowiła w sklepienia sieć wysoką. Jak śmierć kamienna bryła. Jak wyrok naw prostokąt. - Zanucił z uśmiechem wpatrzony w obraz jednej z kilku kamer.
Kiedy stwierdził, że ma dość wcisnął jeden z klawiszy na klawiaturze. Chciał się trochę rozerwać.
Prawie natychmiast w pokoju pojawiło się dwóch, ubranych na biało mężczyzn ustawiających na wprost niej maleńki telewizor stojący na niedużym kredensie.
Seans się zaczął.
Nie mogła znieść tego dłużej. Obrazy, które widziała były przerażające i wnikały głęboko do podświadomości. Strach paraliżował ją od środka.
To dla niej za dużo.
Zaczęła krzyczeć, próbowała się wyrwać, ale na próżno. Doczekała się jedynie ciosu w twarz, który szybko przywołał ją do porządku. Zaskoczona siłą uderzenia po chwili poczuła jak z nosa cieknie jej krew. Najpierw znalazła się na kaftanie, a później tylko kapała na podłogę.
Po chwili w pokoju pojawił się kolejny mężczyzna i wszyscy trzej przytrzymywali jej twarz uniemożliwiając odwrócenie się w jakimkolwiek kierunku. Nie miała nawet siły trzymać obolałej głowy w pionie. Nie miała siły protestować.
Aż do chwili.
Zostawili ją obolałą na środku sali. Wbiła nienawistny wzrok pięknych, błękitnych oczu w kamerkę nad telewizorem. Wiedziała kto jest po drugiej stronie. I z tego powodu jeszcze bardziej go nienawidziła.
Zauważyła krew na podłodze. Jej własną krew.
Wiedziała już co z nią zrobi. Delikatny, ledwo widoczny uśmiech pojawił się na jej obolałej twarzy kiedy zaczęła kreślić przeróżne wzory by stworzyć ten jeden o który jej chodziło. Kiedy skończyła wstała. Tak po prostu. Kaftan się odpiął, a pasy pękły pod mocą jej siły. Podeszła do kamery i przechyliła ją tak, żeby padała idealnie na jej krwawe dzieło.
On to zauważył. Zauważył też jej rysunek.
Jaskółka.
Usłyszała za sobą krzyki mężczyzn, którzy byli tu przed chwilą. Wiedziała, że chcą ją powstrzymać. Wyszczerzyła się do nich w szerokim uśmiechu. Czas na zemstę.
Po chwili wszyscy leżeli martwi.
Kiedy zauważył, że stawia opór uśmiechnął się. Wiedział, że tak będzie. Wszystko przewidział. Nie szkoda mu było martwych ludzi. Eksperymenty wymagają poświeceń.
Westchnął z uśmiechem i zanucił kolejne dwa wersy piosenki. Ostatnie, które zostały mu w pamięci.
- Jaskółka błyskawica w kościele obumarłym. Tnie jak czarne nożyce lęk, który ją ogarnia.

~~~

Stormy, też mam równo 500 słów! XD Pjona! XD

Storm:

Oryginalność: 8,5 - wow, nie wpadłabym na pomysł ze szpitalem psychiatrycznym :P A już na pewno nie na to, że z takim pomysłem i limitem słownym dasz radę tak dobrze to napisać! C: Plus te pół punkta jest za dodanie Mellona, coś pięknego xD
Poprawność: 9 - tu chyba nie ma się co dziwić :P
Subiektywna ocena: 5 - dalej nie mogę się nadziwić jak z takim pomysłem wyrobiłaś się w 500 słów :D I że wyszło ci to tak dobrze >u< Także gratki :D Mam nadzieję, że gdzieś tam masz ciąg dalszy i pewnego dnia go poznamy 8)
Wymogi tematu: 5 - limit słów jest, szpital jest, Mellon jest, czego chcieć więcej? C:

Suma: 27,5 - więcej Mellona proszę 8) xD


Rock 'n' Roll, Buckaroo!

Offline

#7 15-02-2017 23:41:17

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
Windows 7Firefox 51.0

Odp: Wyzwania™

WYZWANIE #2

Pamiętam, jakby to było wczoraj, chociaż minęło już prawie dwanaście lat.
Szpital był naprawdę pięknym miejscem. Z jednej strony chłodny i nowoczesny, ale z drugiej bliski najmniejszemu stworzeniu, z ogromnym ogrodem za budynkiem i przytulnie wystrojonymi pomieszczeniami. Nasi pacjenci mieli czuć się jak podczas pobytu w luksusowym hotelu. Pod warunkiem, oczywiście, że chcieli współpracować.
Głęboko pod parterem i piwnicami dostępnymi dla niektórych pacjentów i personelu mieściły się długie korytarze. Grube ściany izolowały nawet najgłośniejsze wołania. Jedynymi, którzy mieli ich słuchać, był specjalnie przeszkolony zespół do pracy nad najcięższymi przypadkami. Podawanie odpowiednich leków, obserwacja, w skrajnych przypadkach kontrowersyjne, bardzo kontrowersyjne metody - to należało do naszych obowiązków. Dzięki wypracowanym środkom mogliśmy wymazywać wyraźne wspomnienia naszym pacjentom i pozostawiać tylko podświadome skutki, jakie wywierała terapia. Było to korzystne dla obu stron. Do czasu.
Ciężko wskazać dzień, który zapoczątkował lawinę wydarzeń. Może powinniśmy się byli zorientować, kiedy stu, nawet dwustudniowa terapia nie przyniosła żadnych rezultatów. Może wszystko zaczęło się po ponad ośmiu latach braku zmian, kiedy rozpoczęliśmy zupełnie nowy sposób leczenia. Nie można nas winić, że kolejne dwa miesiące postępujących po sobie sukcesów przysłoniły zdrową ocenę sytuacji. Z całą pewnością za wcześnie podjęliśmy decyzję o przeniesieniu na oddział na powierzchni.
Nic nie poszło tak, jak powinno. Polała się krew, a my łudziliśmy się, że tylko wróciliśmy do punktu wyjścia.
W rzeczywistości było o wiele gorzej.
Pamiętam tę upiorną noc. Wypadał mi nocny dyżur, zwykła obserwacja tych, którzy mieli spędzić najbliższe godziny śpiąc lub po prostu przebywając w swoim pomieszczeniu. To był któryś z kolei dzień po tragedii na oddziale, trwały rozważania na temat szans powrotu pacjenta do zdrowia. Od kilku dni obserwowaliśmy jego dziwne zachowanie. Pisanie palcem po ścianie i podłodze towarzyszyło mu prawie od początku, dlatego czujniki wbudowane w pomieszczenie przechwytywały jego ruchy ręki, byśmy mogli lepiej poznać jego naturę i ukierunkować leczenie w lepszą stronę. Tworzył coś w rodzaju pamiętnika, na dodatek sensownie pisanego, co było o wiele wygodniejsze do analizy porównując ze zwyczajowymi, losowymi słowami szeptanymi przez chorych ludzi.
Jednak od pomad tygodnia w jego pamiętniku pojawiało się jedno słowo dziennie. Nawet niewykwalifikowana osoba natychmiast by dostrzegła, skąd się mogło ono wziąć. Tamtej upiornej nocy  pojawiło się tylko pół słowa. Więcej miało już nie być.
Nie wiadomo jak obezwładnił czwórkę lekarzy, ani jak zabił dwóch z nich. Nie wiadomo, jak się przekradł do sali badań i operacji, gdzie pozbawił życia kolejnych członków zespołu. Biegł przed siebie, nawet nie kierował się do wyjścia. Biegł prosto do ostatnich drzwi na korytarzu. Do monitoringu.
Wpadł do środka z impetem. Miał niepewne oczy, nie zaplanował niczego. Popatrzył prosto na mnie. Przeszkolono mnie do takich ewentualności, ale nie jest łatwo postępować zgodnie z procedurą, kiedy pacjent właśnie pozbawił życia cztery osoby.
- Jak... jak się nazywasz? - przeszło mi wtedy przez gardło.
Pacjenci po długotrwałym przyjmowaniu leków wymazujących doraźne wspomnienia mają problemy z przypomnieniem sobie najprostszych faktów. Pytanie miało go spowolnić na tyle, by ochrona zdążyła dobiec i go obezwładnić. Zanim wpakowano w niego trzy pociski, udzielił mi swojej ostatniej odpowiedzi.
- Jestem Mellon.

Ocena BeDe:

Oryginalność: 6,5 -właściwie omówiłaś teledysk, poza paroma szczegółami wszystko zostało takie samo... ale masz zawyżone, bo nie wpadłabym na taka interpretację, gdyż (iż ponieważ xd) jest nawiązaniem do krótkometrażowej Jagi, gdzie trochę to inaczej wygląda, ale mimo tego jest podobne... wraah, jest dobrze :D

Poprawność: 7.5 - no właaśnie, poprawiłaś się z dialogami *yay ktoś mnie słucha :"D* ale sporo przecinków brakuje, i wydaje mi się, że można by wykrzesać więcej x cytatów piosenki, jakieś entery i kursywy... anyway urzekł mnie jej opis z początku, bardzo barwny język i bogactwo słownictwa, masz za to co najmniej połowę punktów ^^ (awawaw Twój język dojrzewa, grratsy <3)

Zgodność z tematem/narzuceniami: 5 - welp, nawiązania do piosenki są, limit słów też (nie wklejałam do Worda, wierzę Ci na słowo XD btw mój jednak ma 499, srki :c) także bez niespodzianki xd

Subiektywna ocena: 4 - ładne opko, oczywiście nie jest ono szczytem Twoich możliwości, bo wierzę, że dasz radę wykrzesac z sb więcej, ale oto moja uczciwa ocena x3


RAZEM - 23 - no patrz, poprawiasz się ;)


w t e m

Offline

#8 22-02-2017 00:36:35

Bratnia Dusza
Dworski Duszek
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 125
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 39.25
Windows 7Chrome 56.0.2924.87

Odp: Wyzwania™

Wyzwanie #3

Wyobraź sobie, że trafiasz do alternatywnego świata z książki/serialu/filmu. (Nie chodzi mi o bum, spadasz z nieba i pytasz zdezorientowana dookoła Gdzie ja jestem? xD Bardziej o coś w stylu, że żyjesz w tych czasach co dane postacie i kiedyś, któregoś razu przypadkiem się na nich natykasz :v xD U get that, right? XD c: )
Yup, zamiast ciebie może być twój OCek, alter ego, czy postać, którą sobie wymyślisz :P
Ale fajniej byłoby gdybyś to był oryginalny i niepowtarzalny ty C:
Jakie przygody i wspaniałe przyjaźnie cię czekają? :v Czy wszyscy będą szczęśliwi mając cię u boku? Czy przeżyjesz te wspaniałe przygody? :v Storm, obserwuję cię :v

Dowiemy się najpóźniej w niedziele albo w ogóle :v xD
Limit słów - myślę, że spokojnie mogę dać od 500 do 1500 słów C: Zobaczymy kto jak się rozpisze 8)
Limit czasowy - jak zwykle tydzień czyli 20-26 luty :P
Boję się, że załatwię się własnym tematem :v xD
Yay, enjoy! XD

Powodzenia! C:


Rock 'n' Roll, Buckaroo!

Offline

#9 22-02-2017 06:44:54

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
Windows 8.1Chrome 54.1.2840.59

Odp: Wyzwania™

Zgłaszam się! :P Chociaż nie mam bladego pojęcia do jakiego uniwersum się wybrać, ale hey cztery dni mam żeby to ogarnąć~ xD

Also nie wiem w końcu czy moja ocena jest wymagana/chciana/brana pod uwagę, ale jak coś  to  tu ją macie C:

Storm:
*Oryginalność: 8,5 (bardzo dobry/rewelacyjny)
*Poprawność:  9 (rewelacyjny)
*Zgodność z tematem: 5
*Subiektywna ocena: 5
Suma:  26,5
Krótka opinia: Mistrzowskie poradzenie sobie z trudnym (bo twoim :v) tematem, good job! Also Mellon. Masz dodatkowego punkta za Mellona :v Czy tam inaczej - gdyby nie fakt, że nie dajemy dodatkowych punktów za Mellona, to miałabyś dodatkowy punkt za Mellona :v XD

BeDe:
*Oryginalność: 7
*Poprawność:  7,5
*Zgodność z tematem: 5
*Subiektywna ocena: 4,5
Suma: 24
Krótka opinia: Subiektywna ocena leci ci o 0,5 w dół tylko dlatego, że  można się łatwo zgubić :P W teledysku też, więc to logiczne, ale still xD Poza tym to świetnie ci poszło, poradziłaś sb ze Stormowym tematem, bravo! :D


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#10 22-02-2017 17:36:06

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
Windows 7Firefox 51.0

Odp: Wyzwania™

WYZWANIE #3

- Czy mogę spytać o to, w jaki sposób trafiła pani do naszego hotelu?
Podpisuję jakieś papiery. Ledwo czytam słowa wydrukowane na urzędowych kartkach. Płeć...?
- Mój chłopak kochał motory. Pewnego dnia jechał za szybko i rozbił się na zakręcie. Po jego śmierci nie udało mi się nikogo znaleźć.
Zaznaczam kobieta. Następne pytanie dotyczy orientacji.
- To przykre, naprawdę pani współczuję. Czy jacyś krewni lub przyjaciele pani korzystali z usług naszego hotelu?
Zaznaczam mężczyźni, bo słyszałam, że nie można wziąć obu płci.
- Mój ojciec odszedł do innej, gdy miałam szesnaście lat. Wtedy przysłano tu mamę.
- Udało jej się?
- Owszem, ale zostać świerszczem.
Wypełniam rubryki jedna po drugiej. Składam podpis na samym końcu i oddaję kobiecie za biurkiem.
- W punkcie "Preferowane zwierzę" wpisała pani kurę. Czy mogę spytać, dlaczego?
- Kury mają proste życie. Chodzą po podwórku i dziobią ziarno. Są użyteczne, zanim umrą, w przeciwieństwie do, na przykład, świń, bo znoszą jajka. Kiedy się zestarzeją, nie muszą się męczyć, tylko trafiają pod ostrze i stają się mięsem. Moja babcia hodowała kury, zawsze mnie fascynowały.
- Rozumiem. To bardzo niezwykłe. Większość osób wybiera psa.
Poskładała moje papiery, włożyła je do jakiejś teczki.
- Zna pani zasady panujące w hotelu?
- Oczywiście. Mam czterdzieści dni na znalezienie partnera. Mogę je przedłużać na polowaniach na samotnych ludzi. Jeżeli mój czas upłynie, zanim kogoś znajdę, zostanę zamieniona w zwierzę, by w och świecie mieć szansę na znalezienie partnera.
- Doskonale. Zaraz pokażemy pani pokój.
Podczas prowadzenia myślę tylko o tym, jak bardzo nienawidzę kur.
***
Drugiego dnia zaczyna się kręcić koło mnie pewien mężczyzna. Ma na imię Mark. Rozmawialiśmy o naszych zainteresowaniach. Mówi płynnie po niemiecku, może coś z tego wyjdzie. Wydajemy się do siebie pasować. Tak naprawdę go nienawidzę, ale na razie o tym nie wie. Chcę się nim posłużyć, by jak najszybciej opuścić hotel.
Przeniesiono nas do pokoju dla par na trzecim piętrze. Wszystko idzie tak, jak powinno. Wieczorami przed snem prowadzimy długie rozmowy po niemiecku. Staram się wtedy nie myśleć, jak bardzo go nienawidzę.
Pewnego razu opuszczają mnie wszystkie zahamowania. Budzę Marka w środku nocy i stajemy przy otwartym oknie.
- Co być dla mnie zrobił? - pytam.
Przez chwilę się waha. Widzę w jego oczach odpowiedź.
- Wszystko - kłamie.
Nienawidzę ludzi, którzy kłamią. Nie jestem wyjątkiem. Nim reaguje, wypycham go przez okno.
Rano mówię, że nie wiem, co się stało. Płaczę i udaję przerażoną. W nocy napisałam list samobójczy, na wszelki wypadek. Sprawa cichnie, nikt nie chce za bardzo wypytywać nieszczęśliwej kobiety, której miłość życia skoczyła z trzeciego piętra.
***
Im szybciej zbliża się dzień końca czterdziestodniowego pobytu w hotelu, tym bardziej przeklinam siebie za zabicie Marka. Był idealny, by ułożyć sobie życie na zewnątrz. Już się nie łudzę, że mi przejdzie, tak jak z moim poprzednim chłopakiem, gdy przestawiłam mu motor, by nie wyrobił na zakręcie.
Żaden z gości hotelowych nie jest już mną zainteresowany, chociaż robię, co mogę. W polowaniach na samotnych nie radziłam sobie od początku. Nikogo nie udało mi się trafić.
***
W końcu przyszedł ostatni dzień. Mogę zrobić ostatnią rzecz jako człowiek. Proszę o tarczę w kształcie człowieka i nóż do rzucania. W ciągu kilku godzin udaje mi się kilka razy trafić w głowę i brzuch. W końcu przychodzi ten czas.
Potwierdzam, że chcę stać się kurą. Mogę mieć nadzieję, że po przemianie nie będę siebie aż tak nienawidzić.
Kiedy prowadzą mnie do pokoju przemian, coś we mnie pęka. Próbuję uciekać, ale to na nic, bo mnie łapią. Wleką mnie jak worek ziemniaków. Drzwi się zamykają.

~~~~

Nawet nie mam ochoty tego sprawdzać XD na podstawie filmu "The Lobster" - bardzo, bardzo dobry
Gdybym miała sama ocenić swój tekst... well, cieszę się, że nie muszę XD


w t e m

Offline

#11 05-03-2017 14:21:29

Willczek
Wyższa Warstwa w Watasze
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 192
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 12.75
WWW
Windows 8.1Chrome 54.1.2840.59

Odp: Wyzwania™

Storm:
*Oryginalność: 6 (niezłe)
*Poprawność:  7 (dobre)
*Zgodność z tematem: 5
*Subiektywna ocena: 2?
Suma:  20
Krótka opinia: Nie oglądałam filmu, więc nie wiem na ile tekst jest oryginalny i zgodny z tym co fanfickuje, heh xD Szczerze powiedziawszy nie podoba mi się, pewnie dlatego że nie mam pojęcia o co chodzi xD Ale bravo za podjęcie się tematu and we're moving on~ xD

Wyzwanie #4
Temat to Harpia i Anioł
Mają być jako główne postacie
Reszta jest dowolna (chociaż oczywiście samo w sobie ma już nutkę fantasy xD)
Czas od 5 do 12 marca 2017
Min. 500 słów C:
Powodzenia!


~*Ya couldn't hit a cow's arse with a banjo!*~

tumblr_ndhq62qCtp1u0ixquo1_500.gif

Offline

#12 05-03-2017 14:44:59

Storm
Magnat Morderca
Skąd: Północ
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 162
Gwiazdki:
Bieżące punkty: 51.75
UnknownFirefox 50.0

Odp: Wyzwania™

WYZWANIE #4

Przez niezmierzone pola kroczy samotna postać. Jej jedynymi towarzyszami są księżyc i szepczący wiatr. Gwałtowny powiew przemierza spalone równiny, pogania gęstą mgłę. Pyta, gdzie się podziało życie. Nikt mu nie odpowiada.
...chociaż zdawałoby się niedawno, pola tętniły życiem, a wiatru, zagłuszanego przez oddechy żywych, nieliczni próbowali posłuchać. Dzieci biegały wśród kwiatów, trzymając się za ręce, wozy toczyły się koleinami, woda skrzyła się w promieniach słońca. Najmniejszy owad, najsłabsze źdźbło trawy nie wyczuwało piekła, które miało nadejść.
Chociaż obrazek spokojnej wioski nie został zmącony, wysoko, wysoko w górze, nad pierzastymi szczytami chmur, toczyła się walka o życie. Ciemny kształt pędził przed siebie, z całej siły ściskając pazurami drobne zawiniątko. Lawirował wśród chmur, raz za razem zanurzając się w gęstej mgle i rozpędzając ją opierzonymi skrzydłami. Jednak najśmielsze zwroty i spirale nie zgubiły dwóch jasnych plam, śledzących tę najciemniejszą.
Harpia robiła, co mogła, by zgubić pościg, jednak anioły zawsze wyłaniały się zza zasłony chmur. Para strażników, w złotych zbrojach i z dwuręcznymi, potężnymi mieczami u pasów, stanowiła doskonały przykład jakości obrony podniebnego królestwa. Ich ogromnie, śnieżnobiałe skrzydła wywoływały istny huragan, chociaż prawie nimi nie poruszali, w porównaniu do żałosnego trzepotu harpii. Miała wrażenie, że aniołowie się z nią bawią, czekając, aż opadnie z sił i wpadnie prosto w ich okute żelaznymi rękawicami dłonie.
Kurczowo ściskając cenny pakunek, podjęła decyzję. Po raz ostatni zanurkowała w toń gęstej mgły, która połknęła ją w całości. Przez ostatnie kilometry pościgu po prostu wynurzała się kawałek dalej i gonitwa wciąż trwała, ale tym razem miało być inaczej. Przylgnęła skrzydłami do reszty ciała i zaczęła mknąć ku ziemi, niczym czarna, opierzona kometa.
Jeden z aniołów zanurkował w chmury za uciekinierem, drugi miał pilnować powierzchni, by rzucić się w pogoń, jak tylko czarny kształt wystrzeli ku górze. Nic takiego się nie stało.
Wkrótce zdezorientowany strażnik podjął decyzję, wpadając w gęsty obłok. Potężnymi skrzydłami rozganiał mgłę, jednak harpii nie było ani śladu. Zaczął zataczać szersze kręgi, nie będąc świadomym dwóch pocisków mknących ku zielonym polom i wiosce.
Kiedy zdawało się, że czarnopióra kometa wgryzie się bezpowrotnie w grunt i zniszczy połowę drewnianych chat, harpia rozwinęła skrzydła. Musnęła koniuszkami piór co wyższe źdźbła trawy i okręciła się dookoła własnej osi, nie przestając oddalać się od pościgu. Leciała, niczym czarna plama, tuż nad powierzchnią łąki, gdy poczuła silne ukłucie w boku.
Rytm lotu został bezpowrotnie przerwany. Zgięła się z bólu. Skrzydło przeciążyło na lewo i nagła nierównowaga kosztowała niezaplanowane salto i twarde lądowanie. Harpia zaryła zranionym bokiem w ziemię. Nie zdążyła złożyć skrzydeł, kiedy ciało zaczęło się turlać, pociągając opierzone kończyny za sobą. Wyhamowały odrobinę pęd, kosztem pęknięć w kilku miejscach. Wśród wrzasków bólu harpia wyżłobiła dwudziestometrową bliznę w ziemi, wciąż ściskając w szponach okupiony cierpieniem pakunek.
Anioł wylądował z całą potęgą i majestatem kawałek dalej. Wyhamował pięścią wciśniętą w ziemię, a ciało opuścił w ogłuszającym huku na jedno kolano. Wyglądał groźnie i majestatycznie, gdy wstawał, niczym potężny bohater, z błękitną peleryną powiewającą na ramionach.
- Oddawaj - warknął głębokim basem, który wstrząsnął posadami drewnianych chat. Wieśniacy w popłochu uciekli do wnętrz, by zza małych okien podglądać pojedynek istot zza światów.
Harpia z trudem wsparła się na obdartym łokciu. Wplotła kościste palce w trawę i ścisnęła powieki. Wyczuła ściółkę i gnijące rośliny, ukryte pod warstwą ziemi. Wbiła szpony w miękkie podłoże. Skrzydła zaczęły się prostować. Trawa o tej porze roku była zbyt świeża, by móc uleczyć je całkowicie, ale przynajmniej ból z nich płynący przestał odbierać myślenie. Może i harpia nie była w stanie wzbić się do góry i kontynuować ucieczkę, ale stanąć gotowa do walki - to co innego.
Wyglądali jak chrześcijańska rycina, potężny archanioł na chwilę przed zniszczeniem nędznego diabelskiego sługi. Sięgający po dwuręczny miecz, wbijający włócznię w ziemię. Ciemny kształt mający do obrony tylko swoje szpony, zwinniejszy, lecz okaleczony. Ta walka nie miała potrwać długo. Cenny pakunek na chwilę przed starciem znalazł się pod tuniką.
W jednej chwili niebiański strażnik wzbił się na wysokość słomianych dachów i runął na harpię. To nie była pierwsza jej walka, miecz wbił się w trawę, a ona odskoczyła na bok. Nie zdążyła mrugnąć, a klinga świsnęła jej przed twarzą. Odchyliła się do tyłu, chcąc zwabić przeciwnika bliżej siebie. Anioł ciął po raz kolejny, robiąc wykrok naprzód. Tym razem harpia nie cofnęła się przed ciosem. Wyminęła lecący na spotkanie jej szyi miecz i wbiła szpony w zbroję przeciwnika, usiłując się dostać do ciała. Zdążyła je ledwie drasnąć, gdy żelazna rękawica chwyciła ją za kark i cisnęła o ziemię. Jedynie szybki przewrót uratował ją od przyszpilenia do ziemi.
Odpychając się wszystkimi czterema kończynami od gruntu, skoczyła z jak największą siłą w okolice twarzy, próbując wydrapać aniołowi oczy. Jednak ten był już gotowy na walkę z krótkiego dystansu. W jednej chwili wypuścił miecz z lewej ręki i prawą wydobył nóż w kształcie sierpa. Ciął, starając się rozpruć małą harpię, jednak ta rozłożyła skrzydła i siłą impetu przerzuciła swe ciało nad głową strażnika, rozpościerając przy tym skrzydła. Na nich poszybowała kawałek dalej, oddalając się od zasięgu sztyletu. Zanim anioł zdołał się odwrócić, już mknęła w kierunku jego karku, z wyciągniętą ręką. Kiedy jej przeciwnik spojrzał jej w oczy, centymetry dzieliły ostre pazury od odsłoniętego gardła.
Nagłe uderzenie wcisnęło harpię w podłoże, gwałtownie wyrzucając z jej płuc powietrze i łamiąc kilka żeber. Leżała oszołomiona, podczas gdy drugi ze strażników wylądował nieopodal. On i jego towarzysz zbliżyli się do pokonanego zbiega.
- Oddawaj, to nie stanie ci się krzywda - w głosach aniołów było coś takiego, co wibrowało powietrzem i mąciło myśli. Harpia skrzywiła się z bólu. Sprawa była przegrana. Chociaż wcisnęła się jak najgłębiej w ziemię, nigdy nie zdążyłaby się uleczyć na czas.
Uniosła okaleczone ciało i sięgnęła za tunikę. Zacisnęła dłoń na pakunku. Chciała wstać i zostać ostatecznie pokonana z godnością, ale nie była w stanie. Wyrzuciła ramię spod siebie i pozwoliła cennemu przedmiotowi opaść w trawę.
Później przybyły strażnik kopnął zawiniątko kawałek dalej i dopiero stamtąd podniósł, z obawy przed sprytną sztuczką. Kiedy nic się nie wydarzyło, ukrył zdobycz za pasem i wystrzelił ku górze.
Drugi anioł, z którym stoczyła zaciętą walkę, jakby wahał się przez chwilę, czy oszczędzić życie złodziejowi, czy dobić, póki nieszkodliwy. Doszedł do wniosku, że niehonorowym byłoby odciąć głowę bezbronnej harpii, której niedawno prawie udało się rozpłatać mu gardło, i to na oczach wieśniaków. Chwycił włócznię i  podążył za towarzyszem.
Harpia postanowiła się nie ruszać, tylko spróbować mimo wszystko uleczyć, korzystając z przerażenia nieśmiejących się zbliżyć ludzi. Wiele godzin później z trudem uklękła i wstała. Jej twarz oświetliło zachodzące słońce.
Pył, który próbowała wykraść, prawdopodobnie wrócił do skarbca. Minęłyby kolejne miesiące, zanim udałoby się dostać do pilnie strzeżonej komnaty i uciec żywym. Zajrzała pod tunikę.
Jej wnętrze mieniło się w promieniach chylącej się tarczy. Pytanie, czy tyle pyłu będzie im wystarczało. Harpia zabezpieczyła resztkę przed wysypaniem i wzbiła się w powietrze, będąc śledzona przez całą wioskę.
Samotna postać zatrzymuje się wśród ruin drewnianych chat. Na wpół spalone bele walają się pod stopami, gdy idzie, okuta w czarną zbroję, z ciężką peleryną powiewającą z tyłu. Mija miejsce, gdzie tak niedawno wbito ją w ziemię. Przyklęka nad nim. Ściąga metalową rękawicę, tak podobną do tej, która chwyciła ją za kark przed tym wszystkim. Zanurza nagą dłoń w chłodną, brudną od popiołu ziemię. W takim otoczeniu nigdy nie przegrałaby walki.
Ciekawi ją, czy w wojnie między harpiami a aniołami, jaką wywołała ukradzioną garstką pyłu, udało jej się przeciąć karki dwóm strażnikom, którzy rzucili się za nią w pościg tamtego dnia.
Wojna zniszczyła tę ziemię. Harpie odzyskały godność. Anioły zeszły do podziemia i wojna o ludzkie serca miała trwać jeszcze wiele długich lat. Spalona wioska, nieżywi wieśniacy, spalone pola, spalony świat, samotny wiatr, światło księżyca i pokonana, lecz triumfująca harpia zakuta w czarną zbroję - a to wszystko przez drobiny pyłu przyklejone do tuniki.
Przewrotny jest ten świat, myśli, słysząc dwa ciche świsty, dwa obiekty mknące z ogromną prędkością z nieba prosto w jej stronę. Prawą dłoń zaciska na dwuręcznym mieczu, lewą ma w pobliżu sztyletu. Pazury zostawia na czarną godzinę.


~~~~
yeah, bardziej harpia i anioły, ale whatever, jest na czas :)


w t e m

Offline

#13 05-03-2017 16:49:53

Bratnia Dusza
Dworski Duszek
Dołączył: 04-02-2017
Liczba postów: 125
Gwiazdki: 0
Bieżące punkty: 39.25
Windows 7Chrome 56.0.2924.87

Odp: Wyzwania™

OMG xDDD Nie wiem czemu harpia mi się z jakąś przerośniętą rybą kojarzy :v xD
Harpia -> Harp -> Karp :v xD
*klep* xD Będzie śmiesznie xD


Rock 'n' Roll, Buckaroo!

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
rostock - mandaryna - fire-rpg - starteroweholowniki - a-p-w